Depresja wiedźmina
Michał Kiciński już jako dwudziestoparolatek założył firmę komputerową, która tworzyła gry. W niej powstał wiedźmin, który przyniósł jemu i firmie wielki sukces. Za sukcesem przyszły jednak wielkie obciążenia (zawodowe, emocjonalne).
Po trzydziestce zacząłem mieć chroniczne dolegliwości – nieustanne problemy z gardłem, zatokami, włosy wychodziły mi garściami. Cały wszechświat mi mówił: bierzesz na siebie za dużo – mówi Michał Kiciński.
O tym, jak sobie z tym poradził, jak powrócił do zdrowia fizycznego i psychicznego możecie przeczytać w jego wywiadzie udzielonym dla tygodnika Newsweek. Link do pełnego artykułu: http://literia.pl/czasopisma/newsweek-psychologia-1-16.
Dziś, bogatszy o doświadczenia mówi tak: Gdybym wcześniej miał tę wiedzę o sobie, nie zapłaciłbym takiej ceny. Zainwestowałbym w rozwój osobisty, żeby przejść przez ten sukces w równowadze. Z biznesowych uczelni wypuszcza się ludzi, którzy w przyszłości nie udźwigną sukcesu, bo mają iluzoryczną listę priorytetów. Sukces zawodowy jest ważny, ale nie ważniejszy od rodziny czy poczucia harmonii. To musi być zrównoważone. Kompetencje miękkie są niedoszacowane, bo kultura Zachodu bazuje na materializmie. Nie dostrzega innych warstw rzeczywistości, nie rozwija ludzi duchowo. To wieczne porównywanie się, aspirowanie, doganianie… To krótkowzroczne, bo nic z tego nie zabierzemy do grobu.
Jak poprawić jakość swojego zdrowia? Jak uzyskać odpowiedź na nurtujące pytania i wątpliwości? Jak poradzić sobie z trudami życia? Jak pomóc innym w chorobie i trosce? Jak na prawdę poznać siebie? Jak dotrzeć do prawdy? Jak poznać naturę rzeczywistości i pierwotną naturę siebie? Czym jest świadomość?
Ludzkość od tysiącleci praktykuje wprowadzanie umysłu w stan alternatywny. To, co w dzisiejszej medycynie jest znane jako wprowadzenie mózgu w stan alfa (http://pl.wikipedia.org/wiki/Fale_m%C3%B3zgowe), nazywane było śnieniem, transem, relaksacją, kontemplacją, wizualizacją, hipnozą, wizją i wieloma innymi nazwami w obcych językach. Słowa te są stosowane po dziś dzień, ponieważ stany te są immanentną częścią naszego życia, a niektóre z tych doświadczeń zdarzają się prawie każdemu człowiekowi.
Stany te różnią się od siebie, ale mają też cechy wspólne:
– zwolnienie częstotliwości fal mózgowych
– zwiększenie komunikacji między półkulami
– ograniczenie sensoryki bodźców zewnętrznych
– ograniczenie racjonalnego rozumowania
– koncentracja na własnym ciele i wnętrzu (w niektórych przypadkach w okresie początkowym)
– odczuwanie energii, wibracji i innych wrażeń pozazmysłowych).
Różnice dotyczą 2 obszarów: doświadczanych wrażeń oraz technik osiągania stanów alternatywnych.
Stany alternatywne pojawiają się albo samoistnie, albo w sposób indukowany. Samoistnym wystąpieniem zjawiska jest np. zapadanie w sen, aczkolwiek osiągnięcie stanów alternatywnych zdarza się również bez utraty świadomości.
Indukowanie zaś to swoiste techniki, niekiedy liczące sobie tysiące lat stosowania i udoskonalania, które specjalnie stosujemy po to, aby wywołać w umyśle stan alternatywny. Techniki te możemy podzielić na:
– chemiczne (zastosowanie środków chemicznych zaburzających pracę umysłu i zakłócających bądź zmieniających percepcję zmysłową)
– stymulacyjne (gra świateł – stosowana np. w starożytnej Grecji technika kręcenia pod słońce kołem od wozu, specjalnie dobrane dźwięki, np. częstotliwości dudnieniowe różnicowe, śpiewy, recytacje)
– ćwiczenia fizyczne, ruch (joga, taniec, np. derwisze)
– umysłowe (medytacja, kontemplacja, wyciszenie)
Niektóre z tych technik stosujemy sami, niektóre w grupach, a jeszcze inne wymagają pomocy innych osób. Można je stosować osobno lub łącznie, zależnie od oczekiwanego rezultatu, albo w celu zwiększenia ich skuteczności.
Alternatywne stany umysłu dzielę na 3 kategorie:
– świadome śnienie (wkraczanie w świat marzeń sennych przy zachowaniu świadomości, niekiedy objawiające się doświadczeniem opuszczenia ciała, śnienie grupowe – szamani, bądź śnienie ze zwierzętami – aborygeński dreamtime)
– wizualizacje (wywoływane – najczęściej w celu komunikacji z własną podświadomością, samoistne – kiedy w umyśle powstają wizje, których nie kontrolujemy)
– doświadczanie pustki, ciszy (np. medytacja, praktyki klasztorne) albo ciała (np. odczuwanie brzuchem, który uważany jest za lokalizację podświadomości i intuicji (jelita są drugim najbardziej unerwionym organem człowieka, tzw. “gut feeling”, “motyle w brzuchu”)
W dzisiejszych czasach widać wyraźny renesans tych aktywności. Na zachodzie kwitną i rozwijają się liczące tysiące lat tradycje i nurty wschodnie. Pojawiają się nowe techniki, łączące zdobycze techniki i dawnych ćwiczeń. Narodowe Instytuty Zdrowia będące częścią Ministerstwa Zdrowia USA na swoich stronach podają wyniki badań, potwierdzających pozytywny wpływ na zdrowie medytacji: http://nccih.nih.gov/health/providers/digest/meditation.
W samej Polsce jest ponad 50 tysięcy osób praktykujących świadome śnienie, a kolejne osoby publikują swoje przeżycia. Może jedna z tych technik czeka na Ciebie?
Zdjęcie: http://commons.wikimedia.org/
Kobieta po 2 tygodniach poszukiwań i godzinach spędzonych w sklepach w końcu kupuje wymarzoną torebkę. Ten zastrzyk adrenaliny, dreszczyk emocji przy kasie, kiedy karta kredytowa została obciążona kwotą znacznie przekraczającą zaplanowany budżet. Spokojnie, nie ma paniki, raz na kilka miesięcy – nic się nie stanie. Któż nie lubi tego uczucia!
Kobieta wyszła ze sklepu z torebką. “Tylko moja!” – pomyślała. “Tylko moja! – pomyślała torebka.
Kiedy coś posiadamy, uzależniamy się od tego. To uzależnienie nas zniewala.
Według biskupa Pawłowicza, odkąd Kościół Katolicki sformułował dogmaty wiary podczas soboru nicejskiego w 325 roku i ustanowił, że Chrystus obdarzył go nieomylnością, nauka rozwijała się pod jego dyktando. A wraz z pojawieniem się druku i ułatwionym dostępem do książek Kościół stworzył indeks Ksiąg Zakazanych. Odtąd nauka rozwijała się pod jego cenzurą. W konsekwencji nauka została skazana na zajmowanie się tym, co zobaczy szkiełko i oko. Na całą resztę zjawisk dziejących się wokół nas kościół przyznał sobie prawo jedynego interpretatora. Wszystkie te zjawiska zakwalifikował do zjawisk boskich i nakazał ich rozumienie poprzez interpretację słowa bożego zawartego w pismach świętych i zawartym w nich objawieniu. W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że rozwój naukowy zjawisk nieobserwowalnych przez zewnętrznego obserwatora został powstrzymany bardzo skutecznie. Jak słusznie zauważa Albert Einstein: „Nie myślę, że z konieczności nauka i religia są naturalnymi oponentami. W rzeczy samej, myślę, że jest bardzo bliski związek między nimi. Co więcej, myślę, że nauka bez religii jest kulawa, i odwrotnie, religia bez nauki jest ślepa. Obie są ważne i powinny współpracować „ręka w rękę.”
Jednak przez ostatnie kilka stuleci nauka klasyczna rozwijała się dynamicznie coraz dokładniej badając każdy kawałek materii. Stworzono wiele gałęzi nauki i odpowiedziano na wiele pytań, ale w dalszym ciągu świat niematerialny wymyka się naszemu zrozumieniu. Umiemy go odczuwać, ale nie zrozumieć. Nasz racjonalny umysł domagał się wyjaśnienia, więc tworzono coraz to nowe teorie, sięgające do świata nauki, że wspomnę chociażby o świętej geometrii, fraktalach, czy hologramach.
W ostatnim czasie zdecydowanie na czoło wysunęła się fizyka kwantowa. Jednak choć naukowcy zajmują się nią już ponad 100 lat i stale czynią postępy, to natura rzeczywistości wymyka się ich poznaniu. Teorie jak teoria nieoznaczoności Heisenberga, korpuskularny charakter cząstek elementarnych czy załamanie funkcji falowej spędzają naukowcom sen z powiek. Z obowiązującą do dziś kopenhaską interpretacją mechaniki kwantowej do śmierci nie zgadzał się Einstein, komentując: „Bóg nie gra w kości.” Nie sposób w tej pracy wyjaśnić więc zasady, na jakich opiera się dzisiejszy matematyczny opis rzeczywistości świata materii, jedno jest pewne: choć fizyka kwantowa pozwala nam spojrzeć na budulec, z którego powstał nasz świat i zrobić z tych obserwacji wiele pożytku, nauka w dalszym ciągu nie daje nam odpowiedzi na wiele pytań, paradoksalnie stawiając nowe, w których na czoło wyłania się kwestia świadomości, jako podmiotu obserwującego. Zasada komplementarności mówi, że nie ma rzeczywistości, bez percepcji rzeczywistości.
Kolejną kwestią kontrowersyjną jest pierwszeństwo umysłu nad materią. Dr fizyki teoretycznej na UCLA, Fred Alan Wolf, pisze wręcz, że umysł stworzył materię w książce pod tym samym tytułem.
Tybetańska Księga Zmarłych mówi: „Materia pochodzi z umysłu, nie zaś umysł z materii.”, a Hans Peter Duerr – antropolog, autor „Dreamtime: Concerning the Boundary between Wilderness and Civilization dodaje: “Materia nie składa się z materii.”
Jeszcze innym paradygmatem wyłaniającym się z badań nad cząstkami elementarnymi jest nondualność, czyli jedność obserwatora i obserwowanego. Fritjof Capra – fizyk, filozof, pisze: „Podstawowa jedność wszechświata jest nie tylko centralną cechą doświadczenia mistycznego, ale jest także jednym z najważniejszych odkryć nowoczesnej fizyki.” Peter Russell – fizyk, informatyk, naukowiec na Cambridge University mówi tak o materii: „Wraz z rozwojem teorii kwantowej fizycy odkryli, że nawet subatomowym cząsteczkom daleko do ciała stałego. W rzeczywistości nie są one jak materia, którą znamy. Nie mogą zostać umiejscowione i zmierzone. Przez większość czasu zdają się być bardziej falami niż cząsteczkami. Są jak niewyraźne obłoki potencjalnej egzystencji bez określonego położenia. Czymkolwiek jest materia, nie posiada ona zbyt wiele substancji, o ile w ogóle ją posiada.” Na koniec tych rozważań proponuję za Lawrencem LeShan zabawę. Spróbujmy zgadnąć, czy autorem cytatu jest fizyk, czy mistyk:
1. „Tworzywo, z którego zbudowany jest świat, ma charakter pojęciowy (mind-stuff).”
2. „Przyczyną tego, że w naszym obrazie świata nie ma miejsca na nasze czujące, spostrzegające i myślące ego, da się określić za pomocą sześciu słów: ponieważ ONO SAMO jest tym obrazem. Jest ono tożsame z całością (ze Wszechświatem) i dlatego nie może być w nim zawarte.”
3. „To umysł nadaje rzeczom ich jakość, ich podstawy i ich istnienie.”
4. „Jest więc rzeczą konieczną, by dojrzała wiedza była oparta na jasnym, czystym i zdyscyplinowanym intelekcie. Konieczne jest także, by korygowała swe błędy niekiedy przez powrót do surowych, doznawalnych, spostrzegalnych zmysłowo faktów, do konkretnej rzeczywistości świata fizycznego. Dotyk ziemi był zawsze ożywczy dla synów Ziemi (…) Można by powiedzieć, że ponadzmysłowe może być rzeczywiście osiągnięte w całej pełni jedynie wówczas, gdy stoimy na twardym gruncie tego, co zmysłowe.”
5. „Tak więc świat materialny (…) kontynuuje cały świat zjawiskowy, ale nie cały świat realny. Możemy go sobie wyobrazić jako przekrój świata realnego.”
6. „Na tyle, na ile prawa matematyki odnoszą się do rzeczywistości, na tyle nie są pewne. Na tyle, na ile są pewne, na tyle nie odnoszą się do rzeczywistości.”
7. „Myślenie często logiczne nie może dostarczyć nam wiedzy o świecie empirycznym. Wszelka wiedza o rzeczywistości ma swój początek w rzeczywistości i na niej się też kończy. Reguły proponowane przez logikę są całkowicie puste.”
Odpowiedzi kolejno brzmią: 1. fizyk Albert Einstein, 2. fizyk Erwin Schrödinger, 3. mistyk Traktat Mistyczny Dhammapada, 4. mistyk Aurobindo, 5. Fizyk James Jeans, 6. Fizyk Albert Einstein, 7. Fizyk Albert Einstein.12
Z fizyki kwantowej korzysta szczodrze Richard Bartlett twórca metody dwupunktu, który widzi bezpośredni związek pomiędzy swoją metodą, a zjawiskiem splątania kwantowego: „Matryca Energetyczna głosi zasadę , którą nazwałem Zagadką Kwantową. W uproszczeniu polega ona na tym, że im mniej robisz, tym więcej zyskujesz. Wielu ludzi mylnie zakłada, że aby zostać uzdrowicielem, trzeba posiadać obszerną wiedzę lub wyjątkowe umiejętności. Jeśli utkwisz w przekonaniu, że cokolwiek robisz, ugrzęźniesz w poczuciu własnej ważności. Istnieją miliardy złożonych interakcji zachodzących nieustannie w ludzkim ciele. Niedorzecznością jest przypuszczać, że możemy jedynie za pomocą naszej świadomej myśli czy intencji rzeczywiście „coś robić” i wpływać na największe arcydzieło tworzenia. To przykre, że stale ograniczamy nasze kontakty jedynie do ludzkiego wymiaru. Jesteśmy Bramą dla boskości, a nie Wykonawcami.”
O swojej dwupunktowej technice uzdrawiania pisze: „Stworzenie umownego połączenia pomiędzy wybranymi dwoma punktami pozwala na dokonanie pomiaru. Pamiętaj, że zgodnie z teorią kwantową nie możesz obserwować obiektu bez wiązania się z nim lub wchodzenia z nim w interakcję. Sam akt obserwacji połączenia pomiędzy wybranymi punktami (za pomocą swoich odczuć i wyobraźni) wpływa na jakość ich połączenia. Zakłóca on dane i w rezultacie załamuje fale materii/ świadomości, które postanowiłeś obserwować lub z którymi zdecydowałeś się nawiązać kontakt.”
Pamiętajmy więc, że świat nie jest takim, jaki nam się wydaje. Starajmy się więc do codziennego życia, jak i do procesu uzdrawiania podchodzić bardziej uczuciowo, intuicyjnie i intencjonalnie, a mniej rozumowo. Zaś rozwój nauki pięknie podsumował Pierre Teilhard de Chardin – teolog, filozof i jezuita: „Pewnego dnia, kiedy opanujemy już wiatry, fale, przypływy i grawitację, sięgniemy po boskie siły miłości. Wtedy, po raz drugi w historii świata, człowiek odkryje ogień.”
Doktor nauk medycznych Kelly Brogan
GreenMedInfo
25 sierpnia 2016
W oparciu o A Mind of Your Own (Twój własny umysł), dr n. med. Kelly Brogan
W Ameryce mamy obecnie do czynienia z ukrytą tragedią współczesnej opieki zdrowotnej, o której się nie mówi. Karmi się nas historyjką o depresji, której przyczyną jakoby ma być brak równowagi chemicznej w organizmie, a lekarstwem – jej przywrócenie za pomocą środków farmakologicznych, czyli recepta. Ponad 30 milionów Amerykanów zażywa antydepresanty, w tym co siódma kobieta (i co czwarta w wieku reprodukcyjnym). Do tego kolejne miliony osób są skłonne sięgnąć po nie, by położyć kres chronicznemu, nieustępującemu niepokojowi, rozdrażnieniu i niejasnym stanom emocjonalnym – będąc więźniami wyczerpującego wewnętrznego roztrzęsienia, którego nie potrafią się pozbyć.
Nadszedł czas, również według ekspertów w tej dziedzinie, by porzucić ten fałszywy pogląd i spojrzeć świeżym okiem na to, co ma do powiedzenia na ten temat nauka. W reakcjach ludzkiego ciała na wzajemne relacje ze środowiskiem kryje się głęboka mądrość. Istnieją powody, dla których nasz organizm przejawia określone symptomy. Depresja to ważny objaw, wskazujący na pewnego rodzaju dysharmonię, w sensie biologicznym, związaną ze stylem życia – nasza dieta pozostawia wiele do życzenia, kumulujemy w sobie zbyt wiele stresu, brakuje nam odpowiedniej dawki aktywności fizycznej, coraz mniej czasu spędzamy na słońcu, wystawiamy się na działanie toksyn środowiskowych i połykamy za dużo lekarstw. Poprzez stan zapalny organizm sygnalizuje nam brak równowagi, zachęcając do zmiany. Z reguły wyciszamy te symptomy medykamentami, co porównać można do wyłączenia alarmu przeciwpożarowego, gdy ogień trawi nam mieszkanie.
Przejdźmy zatem do faktów:
- Bardzo często depresja jest stanem zapalnym w organizmie.
Depresja to często przejaw nieprawidłowości w organizmie, które mogą mieć źródło z dala od mózgu i nie są powiązane z jego tak zwaną „chemiczną nierównowagą”. Literatura medyczna od ponad dwudziestu lat podkreśla rolę stanu zapalnego organizmu w chorobach psychicznych (na nieszczęście potrzeba średnio około 17 lat, by informacje, które wskazują na bezskuteczność lub szkodliwość określonych poglądów, trafiły na biurko twojego lekarza i stały się integralną częścią jego praktyki. Ten problem długiego poślizgu powoduje, że standard opieki medycznej „opartej na dowodach” istnieje jedynie w teorii). Żadne badanie nie potwierdziło związku pomiędzy depresją a chemiczną nierównowagą w mózgu. Dokładnie tak – żadne z badań na ludziach nie wykazało istnienia związku pomiędzy niskim poziomem serotoniny a depresją. Diagnostyka obrazowa, badania krwi i moczu, sekcje zwłok osób, które popełniły samobójstwo, ani nawet badania na zwierzętach nigdy nie potwierdziły związku między [niskim] poziomem neurotransmiterów a depresją. Inaczej mówiąc, serotoninowa teoria depresji to mit, niesłusznie podtrzymywany za pomocą manipulacji danymi. W gruncie rzeczy jest wręcz przeciwnie: to wysoki poziom serotoniny powiązany jest z wieloma problemami, jak choćby ze schizofrenią i autyzmem. Jeśli więc myślicie, że pigułka was ocali, wyleczy lub „naprawi”, to jesteście w ogromnym błędzie. Takie podejście można porównać do założenia bandaża na stopę, w którą wbił się gwóźdź, i zażyciem aspiryny. Tracimy wtedy okazję na „usunięcie irytującej drzazgi” i rozwiązanie problemu u jego źródła.
- Antydepresanty mogą w sposób nieodwracalny unicestwić naturalne mechanizmy leczenia ciała.
Wbrew temu, w co kazano wam wierzyć, długoterminowe badania naukowe wielokrotnie wykazały, że antydepresanty pogarszają przebieg choroby psychicznej, nie wspominając już o ryzyku uszkodzenia wątroby, krwawieniach, tyciu, zaburzeniach seksualnych oraz pogorszeniu funkcji poznawczych. Najpodlejszym sekretem jest fakt, że antydepresanty to związki, które jest najtrudniej odstawić, trudniej niż alkohol i opiaty. Można to nazywać wprost „objawami odstawienia”, jednak my, medyczni profesjonaliści, mamy używać określenia „zespół dyskontynuacji leków przeciwdepresyjnych”, który można scharakteryzować jako gwałtowne osłabienie fizycznych i psychicznych funkcji. Na domiar złego antydepresanty mają dobrze udokumentowaną historię poważnych skutków ubocznych, z samobójstwami i zabójstwami włącznie.
- Antydepresanty nie leczą
Nawet jeśli przyjmiemy, że niektórym ludziom tego rodzaju leki pomagają (z czego według doktora Irvinga Kirscha 82% tych przypadków jest niczym innym jak efektem placebo), to ekstrapolacja takich medycznych przypadków byłaby jak utrzymywanie, że powodem nieśmiałości jest brak alkoholu albo że ból głowy wywołany jest brakiem kodeiny. A co z podatnością genetyczną? Czy istnieje coś takiego jak gen depresji? W 2003 roku w magazynie „Science” opublikowano badanie, które sugerowało, że u osób ze specyficzną wersją genu odpowiedzialnego za kodowanie białka, będącego transporterem serotoniny, istnieje trzykrotnie większe prawdopodobieństwo pojawienia się depresji. Jednak sześć lat później obalono ten pogląd dzięki meta analizie na próbce 14000 pacjentów, opublikowanej w magazynie „Journal of the American Medical Association”, które nie potwierdziło istnienia takiego związku. [Są jednak przypadki, kiedy ciężka depresja ciągnie się w rodzinie przez kilka pokoleń, są też takie, w których antydepresanty zdają się być jedynym wyjściem, dającym człowiekowi możliwość w miarę normalnego funkcjonowania. Rzecz w tym, żeby odwołanie się do inwazyjnej chemii było ostatecznością, a nie pierwszą i jedyną reakcją – przyp. tłum.]
- Większość recept na antydepresanty przypisują nie psychiatrzy, a lekarze rodzinni.
Siedem procent spośród wszystkich wizyt u lekarzy pierwszego kontaktu kończy się przepisaniem antydepresantów, a prawie trzy czwarte recept wypisuje się bez odpowiedniej diagnozy. Co więcej, gdy sytuacji rozpowszechniania się zaburzeń psychicznych przyjrzał się Wydział Zdrowia Psychicznego na uczelni Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health okazało się, że większość osób zażywających antydepresanty nigdy nie spełniała medycznych kryteriów diagnostycznych zaburzeń depresyjnych. Dodatkowo, wiele osób, którym przypisuje się tego rodzaju leki w celu leczenia takich zaburzeń, jak zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zaburzenia lękowe, fobie społeczne i stany lękowe, również nie spełnia kryteriów dla tych zaburzeń.
- Wiele fizycznych objawów przypomina symptomy zaburzeń psychicznych.
Wiele różnych stanów zdrowia fizycznego wyraża się w postaci symptomów psychicznych, które jednak nie mają podłoża psychicznego. Dwa główne przykłady to zaburzenia tarczycy i zaburzenia poziomu cukru we krwi. Myślimy (bo tak uważają nasi lekarze), że należy „wyleczyć” mózg, podczas gdy w rzeczywistości powinniśmy spojrzeć na cały fizyczny ekosystem ciała: stan naszych jelit, zależności hormonalne, system odpornościowy i zaburzenia autoimmunologiczne, równowagę w poziomie cukru we krwi i stopień ekspozycji na toksyny.
- Proste zmiany w stylu życia mogą ułatwić potężnym mechanizmom samoleczenia się ciała pozbycie się depresji.
Zmiany w diecie (więcej zdrowych tłuszczów, mniej cukru, nabiału i glutenu); naturalne suplementy, takie jak witaminy z grupy B i probiotyki, na które nie potrzebne są recepty, a nawet można je dostarczyć organizmowi z odpowiednio dobranym pożywieniem; ograniczenie do minimum kontaktu z zaburzającymi naszą biologię toksynami, takimi jak fluor w wodzie pitnej, związki chemiczne w najczęściej zażywanych lekarstwach, jak na przykład Tylenol i statyny oraz związki zapachowe w perfumach; czerpanie korzyści płynących z odpowiedniej ilości snu i aktywności fizycznej oraz korzystanie z programów behawioralnych wspomagających odprężenie.
7. Depresja jest dla nas wiadomością i szansą.
To dla nas znak, by zatrzymać się i zastanowić, co powoduje istniejącą nierównowagę, zamiast ukrywać i tłumić symptomy, czy szukać ich przyczyn gdzie indziej. To okazja do wzięcia się za radykalną zmianę, wybrania nowej wizji siebie i nowych doświadczeń życiowych.
Komentarz Sott: Więcej o tym, jak podchodzić do depresji, żeby stała się okazją do zmiany w artykule „Załamanie nerwowe na masową skalę – pandemia stresu dziesiątkuje społeczeństwo, miliony amerykanów na krawędzi załamania” (ang.)
Tłumaczenie: PRACowniA
Artykuł na SOTT: Facts about depression that will blow you away.
Aż 85 proc. Polaków codziennie odczuwa stres i niepokój. W tej grupie 60 proc. osób stara się go rozładować, ale nie zawsze w sposób korzystny dla zdrowia – wykazały badania TNS OBOP zaprezentowane we wtorek (13 września) w Warszawie. Według specjalistów niepokojące jest, że Polacy próbują poradzić sobie ze stresem i niepokojem m.in. paląc papierosy i sięgając po alkohol.
Sondaż “Jak Polacy dbają o serce” przeprowadzono w dniach 16-19 czerwca br. na zlecenie firmy Bayer na reprezentatywnej grupie 1000 osób w wieku co najmniej 18 lat. Jego wyniki przedstawiono podczas spotkania prasowego “Akademia Serca”. Jak pokazało badanie, tylko 15 proc. ankietowanych Polaków nie odczuwa stresu i niepokoju. Są to najczęściej osoby po 50. roku życia, niepracujące zawodowo, renciści i emeryci.
Pozostali odczuwają napięcie nerwowe w życiu codziennym. Najwięcej osób z tej grupy (25 proc.) stara się je rozładować poprzez rozmowę z bliską osobą lub słuchanie muzyki (21 proc.). 17 proc. ankietowanych radzi sobie ze stresem uprawiając sport, głównie ćwiczenia, pływanie i bieganie. Taki sam odsetek osób próbuje się wyciszyć czytaniem. 16 proc. ankietowanych pracuje w ogrodzie lub na działce, 8 proc. wyjeżdża na wycieczkę, a 7 proc. – robi zakupy.
– Niepokojące jest, że 10 proc. badanych twierdzi, że sposobem na rozładowanie napięcia jest palenie papierosów. Z kolei 7 proc. osób pod wpływem stresu sięga po alkohol, drugie tyle nadmiernie się objada, a 17 proc. badanych ogląda jedynie telewizję – powiedziała dr Joanna Potocka, specjalista kardiolog z Centrum Kardiologii Allenort w Warszawie.
W jej o cenie, jest to szczególnie niekorzystna sytuacja, gdyż nie dosyć, że takie osoby nie radzą sobie ze stresem, to jeszcze bardziej narażają się na choroby cywilizacyjne, takie jak nadciśnienie tętnicze krwi, choroba wieńcowa i cukrzyca. – Podłożem wszystkich tych schorzeń jest tzw. niezdrowy styl życia, ze stresem włącznie – podkreśliła.
Sondaż potwierdził, że wiele osób obawia się o swe zdrowie z powodu ciągłego stresu. 82 proc. badanych Polaków przyznało, że ma on negatywny wpływ na nasz organizm. 17 proc. ankietowanych stwierdziło, że może on wywołać choroby, szczególnie choroby serca (wskazało na nie 15 proc.). 15 proc. osób jako skutek stresów wymieniło nerwowość, 8 proc. wskazało na wzrost ciśnienia tętniczego krwi i tyle samo osób uznało, że stres to „niszczenie zdrowia”.
Dr Potocka przypomniała prognozy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), że jeśli nic się nie zmieni, to w 2020 r. depresja, silnie związana ze stresami, stanie się jedną z najczęściej występujących chorób, które będą trapić społeczeństwa krajów najbardziej uprzemysłowionych.
Autor: PAP/Rynek Zdrowia 13 września 2011 20:21