Prawdziwe szczęście nie polega na tym, aby być szczęśliwym przez cały czas

W ciągu ostatnich dwudziestu lat pozytywny ruch psychologiczny rozjaśnił psychologię naukami o szczęściu, ludzkim potencjale i rozkwitaniu. Twierdzi on, że psychologowie powinni nie tylko badać choroby psychiczne, ale także to, co sprawia, że ​​warto żyć.

Założyciel pozytywnej psychologii, Martin Seligman opisuje szczęście jako doświadczanie częstych pozytywnych emocji, takich jak radość, podekscytowanie i zadowolenie, połączone z głębszym poczuciem znaczenia i celu. Oznacza to pozytywny sposób myślenia w teraźniejszości i optymistyczne perspektywy na przyszłość. Co ważne, eksperci od szczęścia twierdzili, że szczęście nie jest stabilną, niezmienną cechą, lecz czymś elastycznym, nad czym możemy pracować i do czego ostatecznie zmierzamy.

Ostatnie badania wskazują, że elastyczność psychologiczna jest kluczem do większego szczęścia i dobrego samopoczucia. Na przykład bycie otwartym na doświadczenia emocjonalne i zdolność tolerowania okresów dyskomfortu może pozwolić nam na przejście do bogatszej, bardziej znaczącej egzystencji.

Badania wykazały, że sposób, w jaki reagujemy na okoliczności naszego życia, ma większy wpływ na nasze szczęście niż same wydarzenia. Doświadczanie stresu, smutku i niepokoju w krótkim okresie nie oznacza, że ​​nie możemy być szczęśliwi w dłuższej perspektywie.

Dwie ścieżki do szczęścia

Filozoficznie rzecz ujmując, istnieją dwie drogi do szczęścia, hedonistyczna i eudajmoniczna. Hedoniści uważają, że aby żyć szczęśliwym życiem, musimy zmaksymalizować przyjemność i uniknąć bólu. Ten pogląd dotyczy zaspokojenia ludzkich pragnień i pożądań, ale zaspokojenie jest krótkotrwałe.

Natomiast podejście eudajmoniczne ma długą perspektywę. Twierdzi, że powinniśmy żyć autentycznie i dla większego dobra. Powinniśmy dążyć do znaczenia i potencjału poprzez życzliwość, sprawiedliwość, uczciwość i odwagę.

Jeśli dostrzegamy szczęście w sensie hedonistycznym, to musimy wciąż poszukiwać nowych przyjemności i doświadczeń, aby “doładować” nasze szczęście. Będziemy również starali się minimalizować nieprzyjemne i bolesne uczucia, aby utrzymać nastrój na wysokim poziomie.

Jeśli jednak podejdziemy eudajmonicznie, szukając znaczenia i sensu, to wykorzystamy nasze mocne strony, aby wnieść wkład w coś większego od nas samych. Może to czasami skutkować nieprzyjemnymi doświadczeniami i emocjami, ale często prowadzi do głębszych poziomów radości i zadowolenia. Prowadzenie szczęśliwego życia nie polega więc na unikaniu trudnych chwil, chodzi o to, by móc zwalczać przeciwności w sposób, który pozwala ci się rozwijać, poprzez nabywanie doświadczeń.

Wzrost przez przeciwności

Badania pokazują, że doświadczanie przeciwności losu może być dla nas dobre, jeśli prawidłowo na nie reagujemy. Tolerowanie cierpienia może uczynić nas bardziej odpornymi i prowadzić do podejmowania działań w naszym życiu, np. takich jak zmiana pracy lub radzenie sobie z przeciwnościami.

W badaniach osób dotkniętych traumą, wielu opisuje swoje doświadczenie jako katalizator głębokich zmian i transformacji, co prowadzi do zjawiska zwanego “wzrostem pourazowym”. Często, po okresie doświadczania trudności, choroby lub straty, opisują swoje życie jako szczęśliwsze i bardziej znaczące.

W przeciwieństwie do uczucia szczęścia, które jest stanem przejściowym, prowadzenie szczęśliwego życia polega na indywidualnym rozwoju poprzez znajdowanie znaczenia. Chodzi o zaakceptowanie naszego człowieczeństwa z wszystkimi jego wzlotami i upadkami, ciesząc się pozytywnymi emocjami i wykorzystując bolesne uczucia, aby osiągnąć nasz pełny potencjał.

Źródło: https://theconversation.com/true-happiness-isnt-about-being-happy-all-the-time-88600

Dlaczego martwienie się ma negatywny wpływ na zdrowie

Jest styczeń, więc prawdopodobnie postawiliśmy sobie cele, aby być bardziej aktywnymi fizycznie i mniej zestresowani w 2018 roku. Paradoksalnie, lepszym celem byłoby przestać martwić się o to, ile ćwiczeń mamy do wykonania i przestać martwić się, że jesteśmy zbyt zestresowany.
Niedawne badania ponad 60 000 dorosłych osób w Stanach Zjednoczonych skoncentrowane były na związku między postrzeganiem ćwiczeń, a umieralnością. Naukowcy odkryli coś bardzo ciekawego: ludzie, którzy martwili się o to, że są mniej aktywni niż inni, byli o 71% bardziej narażeni na śmierć w okresie najbliższych 21 lat, niezależnie od faktycznego poziomu aktywności fizycznej lub ogólnego stanu zdrowia.
Odwrotnie przekonanie, że ćwiczymy wystarczająco, może prowadzić do lepszego zdrowia. W badaniu przeprowadzonym przez Uniwersytet Harvarda grupa pracowników hotelu została poinformowana, że ​​ich codzienna praca spełnia zalecane zalecenia dotyczące ćwiczeń. Druga grupa – grupa kontrolna – nie otrzymała tych informacji. Po zaledwie jednym miesiącu ludzie w grupie poinformowanej wykazali znaczną poprawę zdrowia, w tym dziesięciopunktowy spadek skurczowego ciśnienia krwi i zmniejszenie masy ciała o ok. 1 kg. Obniżył się także stosunek talia-biodra, podobnie jak wskaźnik masy ciała. Wszystkie te zmiany były znacznie większe niż zmiany w grupie kontrolnej.

Meta-stres
Powszechnie uważa się, że stres jest dla ciebie zły, ale dowody nie są jednoznaczne. Na przykład badanie przeprowadzone w Wielkiej Brytanii w 2016 roku z udziałem ponad 700 000 kobiet wykazało, że poziom stresu zgłaszany przez samych siebie nie miał bezpośredniego wpływu na śmiertelność.
Podobnie jak w przypadku poziomów aktywności, to, jak postrzegasz lub myślisz o stresie, może być tak samo dużym problemem, jak sam stres. Wiele badań potwierdza tę obserwację.
W obszernym badaniu obejmującym dziewięć lat naukowcy badali rolę stresu i jego wpływ na zdrowie i śmiertelność. Naukowcy nie tylko badali poziomy stresu u ludzi, ale także przekonania o tym, że stres jest niebezpieczny dla ich zdrowia.
Wyniki pokazały, że ani wysokie wartości stresu, ani poczucie, że stres ma negatywny wpływ na zdrowie, miały niezależnie negatywny wpływ na przedwczesną śmierć. Jednak ludzie, którzy zarówno wierzyli, że stres wpływa na zdrowie i odczuwali duży stres, mają o 43% podwyższony poziom ryzyka przedwczesnej śmierci. Autorzy podsumowali: “Wyniki sugerują, że ocena zarówno poziomu stresu, jak i jego wpływu na zdrowie mogą współdziałać synergicznie, zwiększając ryzyko przedwczesnej śmierci.”
Co ciekawe ci, którzy zgłosili wysoki poziom stresu, ale nie wierzyli w jego szkodliwość, mieli najniższy wskaźnik umieralności, nawet w porównaniu z tymi, którzy mieli mniejszy stres.

Nowy rok, nowy sposób myślenia
Ogniwem łączącym oba powyższe badania jest obserwacja, że nasze podejście ma bardzo duży wpływ na pozytywne i negatywne skutki stresu i ćwiczeń. Więc jak zmienić nasze podejście?
W przypadku ćwiczeń to nie martwienie się, jak dużo wysiłku fizycznego robimy w porównaniu z innymi. Jest to szczególnie ważne, jeśli porównania są oparte na nierealistycznie wysokich standardach, jak na przykład tych, które są często przedstawiane w mediach społecznościowych.
Przestrzegajmy wytycznych dotyczących zdrowia publicznego odnośnie odpowiednich poziomów aktywności fizycznej, ale pamiętajmy, by chwalić siebie za ćwiczenia i aktywność, którą wykonujemy i nie karać siebie za ćwiczenia, których nie wykonaliśmy. Może to zwiększyć naszą motywację i zapewnić szereg korzyści dla zdrowia fizycznego – tak jak w przypadku pracowników hotelu.
W przypadku stresu, musimy przestać myśleć o stresie psychologicznym jako bezpośrednio niebezpiecznym, szczególnie gdy jesteśmy zestresowani, ponieważ to związek między stresem a jego postrzeganym wpływem na zdrowie zwiększa śmiertelność. Kiedy martwimy się, że stres jest niebezpieczny, może to prowadzić do wielu zachowań, które mogą być o wiele bardziej niebezpieczne, takich jak palenie tytoniu, objadanie się, czy też nadmierne spożywanie alkoholu.
Pomocne mogą być tutaj dwa podejścia: po pierwsze, nie martwmy się, że stres jest dla nas szkodliwy. Martwienie się tylko zwiększa poczucie zagrożenia i wzmacnia przekonanie, że stres jest niebezpieczny. Decydując się nie martwić, możemy znacznie zmniejszyć jakikolwiek stres z powodu stresu. Może to również zmniejszyć naszą skłonność do niezdrowych wyborów stylu życia.
Po drugie, zaakceptujmy stres jako normalną część życia i naturalny mechanizm przetrwania w walce z zagrożeniami. Wykazano, że kiedy ludzie zmieniają postrzeganie stresu jako wzmacniającego, a nie osłabiającego, może to skutkować bardziej pozytywnymi wynikami.
Zmiana percepcji i zmniejszenie obawy mogą być korzystnym celem, który wszyscy możemy osiągnąć.

Źródło: https://theconversation.com/stop-worrying-about-not-getting-enough-exercise-and-being-too-stressed-you-may-live-longer-88788

Mobilna praca w domu

Pracownik naukowy z University of Texas w Arlington stwierdził, że używanie urządzenia mobilnego w domu do celów związanych z pracą ma negatywny wpływ na życie zawodowe pracownika, a także na współmałżonka.

Wayne Crawford, adiunkt w Wyższej Szkole Biznesu w UTA, jest jednym z autorów opracowania na temat “Twoja praca wisi na włosku! Wpływ używania urządzenia mobilnego w pracy w czasie rodzinnym na życie zawodowe współmałżonka” został opublikowany niedawno w czasopiśmie “Journal of Occupational Health Psychology”. Współautorzy to: Dawn Carson, Baylor University; Meredith Thompson, Utah State University; Wendy Boswell i Dwayne Whitten, Texas A & M University.

W sumie zbadano 344 pary małżeńskie. Wszyscy uczestnicy pracowali w pełnym wymiarze godzin i używali urządzeń mobilnych lub tabletów w domu do celów związanych z pracą.

“Istnieje wiele badań nad technologią i jej wpływem na pracowników” – powiedział Crawford. “Chcieliśmy sprawdzić, czy przeniesienie tej technologii wpłynęło negatywnie na współmałżonka w pracy”.

Wyniki ankiet przeprowadzonych przez pary wykazały, że korzystanie z urządzenia mobilnego w czasie rodzinnym skutkowało niższym zadowoleniem z pracy i niższą wydajnością pracy.

“To naprawdę nic dziwnego, że powstawał konflikt, gdy współmałżonek korzysta z urządzenia mobilnego w domu” – powiedział Crawford. “Czasami angażują się w pracę w czasie rodzinym, co ostatecznie prowadzi do kłopotów w pracy dla obojga małżonków. Tak więc, czy firmy troszczą się lub nie, czy pracownicy są “podłączeni”, muszą mieć świadomość, że napięcie w związku powstałe w wyniku interakcji z pracownikami w godzinach prywatnych ostatecznie prowadzi do kłopotów w życiu zawodowym. ”

Abdul Rasheed, przewodniczący Wydziału Zarządzania, powiedział, że praca Crawforda rzuca zupełnie nowe światło na sposób prowadzenia biznesu.
“Dodatkowy czas spędzony na urządzeniach mobilnych po godzinach może nie być tego warty, jeśli smutek, który powoduje, wyrządza straty wydajności po powrocie do pracy” – powiedział Rasheed. “Firmy muszą myśleć o skuteczniejszym wykonywaniu zadań, podczas gdy zatrudnieni są w pracy.”

Źródło: http://www.uta.edu

Jak obniżyć poziom stresu? Powąchaj koszulę partnera!

Najnowsze badanie opublikowane przez University of British Columbia dowodzi, że zapach naszego partnera, z którym jesteśmy związani uczuciowo redukuje poziom naszego stresu. Badanie odkryło, że efekt odwrotny, czyli podniesienie poziomu stresu i zwiększony poziom wydzielania kortyzolu powodowała ekspozycja na obcy zapach.

Udział w badaniu wzięło 96 par, których członkowie byli ze sobą w trwałych związkach. Mężczyzn poproszono o noszenie 1 koszuli przez 24 godziny oraz poproszono ich o nie używanie chemii kosmetycznej (dezodoranty, anty-perspiranty, perfumy), nie palenie, nie spożywanie konkretnych potraw. Następnie koszule zamrożono w celu zachowania zapachu. Kobiety zaś proszono o losowe wąchanie koszul. ZOstały one także poddane sytuacjom stresującym: ciężki egzamin z matematyki i wyczerpujące spotkanie rekrutacyjne.

Wiele osób zakłada ubrania swoich partnerów, nie zdając sobie sprawy z podświadomych powodów. Sam zapach wystarcza, nawet podczas nieobecności partnera. Dlatego też często śpimy po jego stronie łóżka, kiedy jest nieobecny.

Badanie dodatkowo odkryło, że powąchanie zapachu partnera jest skuteczne zarówno przed rozpoczęciem stresującego zajęcia, jak i po jego zakończeniu.

Na zakończenie rada. Czy spodziewamy się stresującego zdarzenia, czy wyjeżdżamy gdzieś dalej od domu, zawsze weźmy z sobą “kawałek” partnera.

Źródło: https://news.ubc.ca/2018/01/04/stressed-out-try-smelling-your-partners-shirt/

 

Medyczny Nobel za zegar biologiczny

Tegoroczną nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny za odkrycie zegara biologicznego doceni każdy, kto zaspał i spóźnił się do szkoły lub do pracy. Trzech Amerykanów (Jeffrey C. Hall, Michael Rosbash i Michael W. Young) uhonorowano za badania nad molekularnymi mechanizmami odpowiedzialnymi za rytm okołodobowy.

Już w XVIII wieku astronom Jean Jacques d’Ortous de Mairan badając roślinę – mimozę – stwierdził, że jej liście otwierają się w stronę słońca w ciągu dnia, a zamykają o zmierzchu. Postanowił sprawdzić, co stanie się z rośliną stale przebywającą w ciemności. Jak się okazało, także bez dostępu światła słonecznego liście otwierały się i zamykały w stałym, codziennym rytmie, jakby sterował nimi wewnętrzny zegar.

Z czasem udało się poznać więcej “zegarowych” roślin – Karol Linneusz stworzył w Uppsali pierwszy “zegar kwiatowy” z kwiatów otwierających się o określonych godzinach (jego dokładność wynosiła kilka minut). Biologiczne zegary, który pomagają dostosować fizjologię do pory dnia, zaobserwowano także u zwierząt i ludzi. Ta regularna adaptacja jest określana mianem rytmu okołodobowego.

W latach 70. XX wieku Seymour Benzer i jego student Ronald Konopka wykazali, że zaburzenia nieznanego jeszcze genu (nazwanego “genem period”) zakłócają zegar biologiczny pospolitych muszek owocowych. Jednak dopiero tegorocznym laureatom udało się poznać mechanizm działania tego zegara.

W roku 1984 Jeffrey Hall i Michael Rosbash (Brandeis University w Bostonie) oraz Michael Young (Rockefeller University, Nowy Jork) wyizolowali gen “period”. Później Hall i Rosbash odkryli, że specyficzne białko PER, kodowane przez gen period, gromadzi się w komórce nocą, a w dzień ulega degradacji.

W roku 1994 Michael Young odkrył drugi gen “zegarowy” (nazwano go “timeless”), kodujący białko TIM, niezbędne do normalnego rytmu dobowego. Jak wykazał Young, wiążąc się z białkiem PER – białko TIM umożliwia im obu wnikniecie do jądra komórkowego, gdzie blokują działanie genu “period”. Ponieważ nadmiar białka PER blokuję jego dalszą syntezę, zjawiska te są podstawą samoregulacji. Ale co kontroluje częstotliwość oscylacji poziomów białek w żywej komórce?

Michel Young odkrył kolejny gen – “doubletime”, kodujący białko DBT, opóźniające gromadzenie się białka PER. To dzięki niemu zmiany poziomu białek zachowują rytm 24-godzinny.

Dalsze badania pozwoliły zidentyfikować dodatkowe białka, będące elementami składowymi tego komórkowego mechanizmu. Pozwalają one na przykład synchronizować rytm dobowy ze zmianami światła i ciemności. Zegary biologiczne działają według tych samych zasad również w komórkach innych organizmów wielokomórkowych – także ludzi.

Wewnętrzny zegar precyzyjnie dostosowuje naszą fizjologię do faz dnia, różniących się jak dzień od nocy. Reguluje zachowanie, poziomy hormonów, sen, temperaturę ciała, apetyt, metabolizm i ciśnienie krwi. Jeśli wewnętrzny zegar nie jest zsynchronizowany z otoczeniem, gorzej się czujemy. Typowym przykładem jest zjawisko “jet lag” znane każdemu, kto poleciał samolotem na egzotyczne wakacje w strefie czasowej różniącej się o wiele godzin. Możliwość korzystania ze sztucznego światła sprawiła, że coraz częściej odchodzimy od naturalnego rytmu życia, związanego z rytmem dnia i nocy.

Specjaliści porównują funkcjonowanie organizmu w rytmie okołodobowym do doskonałej orkiestry symfonicznej. Wszystkie procesy biologiczne współgrają ze sobą jak instrumenty w orkiestrze. Zaburzenia rytmu okołodobowego źle wpływają na samopoczucie. Są dowody, że przewlekłe niedopasowanie naszego stylu życia do wewnętrznego zegara (nieregularne pory aktywności i snu, na przykład praca w nocy lub w zmiennych godzinach, ekspozycja na światło w godzinach wieczornych i nocnych) mogą zwiększać ryzyko niektórych chorób.

Najczęstszym zaburzeniem rytmu okołodobowego jest zespół opóźnionej fazy snu (DSPS). Dotyczy głównie osób poniżej 30. roku życia, które zasypiają dopiero po 2:00. Jeśli pacjent może rano spać do woli, profil i długość snu są prawidłowe, ale pojawiają się problemy z porannym wstawaniem. Zaburzenie to może mieć podłoże biologiczne – albo wynikać z trybu życia, na przykład spędzania wieczornych godzin na wysiłku fizycznym, przed telewizorem, komputerem lub ze smartfonem w ręce.

Zespół przyśpieszonej fazy snu jest typowy dla osób po 60. roku życia. Chętnie zasypiają oni przed godziną 21:00, za to wstają o 3- 4:00 nad ranem, często budząc innych domowników

Rzadkim zaburzeniem jest tak zwany rytm wolno biegnący. Najczęściej pojawia się u osób niewidomych lub znajdujących się w izolacji. Każdego dnia zasypiają one i budzą się później, zgodnie z własnym, wewnętrznym rytmem okołodobowym (który jest dłuższy niż 24 godziny).(PAP).

Źródło: PAP, autor: Paweł Wernicki, edytor: Anna Ślązak, foto: Nobelprize.org

Jak młodzież może lepiej spać

W artykule opublikowanym w MedicalExpress opisano wyniki badań wpływu relacji na jakość i długość snu. Do tej pory zajmowano się tym, jak relacje wpływają na zdrowie, zdolność organizmu do regeneracji, czy długość życia. Teraz postanowiono spojrzeć jak relacje z rodziną i przyjaciółmi wpływają na sen,w szczególności osób młodych i dojrzewających, ponieważ te kategorie wiekowe cierpią na deficyt senny.

Wyniki ostatniego badania dotyczącego uczniów szkół średnich sugerują, że nawet jeśli idziemy spać samotnie towarzystwo, które utrzymujemy w ciągu dnia, może wpływać na dobry sen w nocy.

Romantyczne relacje i sen

W większości wcześniejszych badań skoncentrowano się na małżeństwach i dorosłych.
W jednym z badań przeprowadzonych na 78 małżonkach, troska o partnera wiązała się z większym problemem ze spaniem. W innym badaniu badacze zwrócili się do 29 par, aby prowadzili dzienniki codziennych relacji i nawyków sennych. W dniach, w których kobiety zgłaszały więcej pozytywnych interakcji ze swoim partnerem, miały lepszy sen. Innymi słowy, miały wyższy odsetek rzeczywistego czasu snu w porównaniu do czasu spędzonego w łóżku. Co ciekawe, mężczyźni mieli również bardziej skuteczny sen, gdy ich partnerki płci żeńskiej zgłaszały pozytywne doświadczenia w relacjach. Wśród uczelni amerykańskich ogólne poczucie bezpieczeństwa w relacjach z innymi wiązało się z mniejszym zaburzeniem snu – niezależnie od tego, czy uczniowie byli obecnie zaangażowani w relacje.

Więzi społeczne w college’u

W naszych badaniach koncentrowaliśmy się na tym, jak platoniczne związki w college’u wpływają na to, jak dobrze studenci spali. W jednym z badań poprosiliśmy ponad 900 kanadyjskich studentów o ich życie towarzyskie podczas pierwszego roku studiów. Rok później uczniowie, którzy zgłosili, że są bardziej zaangażowani w działania społeczne, mieli mniej problemów ze spaniem: lepiej zasypiali i przesypiali noc. Prowadząc bardziej aktywne i pozytywne życie społeczne podczas pierwszego roku studiów, ​​lepiej zarządzali stresem. To ułatwiało im zasypianie i spanie przez całą noc. Ten wzorzec był wciąż obecny w trzecim roku studiów. Odwrotność była także prawdziwa: uczniowie z mniejszymi problemem snu w pierwszym roku studium zgłaszali, większą ilość więcej znajomości i częstsze uczestnictwo w społecznych zajęciach.

Okazuje się, że optymalny sen sprzyja naszej zdolności skutecznego radzenia sobie ze stresem. To z kolei pozwala nam bardziej społecznie angażować się z innymi.

Przyjaciele, rodzina i spać wśród dzieci i nastolatków

Wiele badań prosi uczestników o zgłaszanie własnego snu. Ale czy te informacje są wiarygodne, gdy obiektywnie mierzymy jakość snu?

W jednym z ostatnich badań śledziliśmy codzienne nawyki 71 amerykańskich nastolatków przez trzy dni. Studenci nosili zegarek przypominający urządzenie do monitorowania snu nad swoim nadgarstkiem. To urządzenie używa techniki zwanej aktygrafia do śledzenia aktywności przez całą noc. To wyeliminowało stronniczość zaangażowaną w osobiste opowiadanie o swoim spaniu. Zmierzyliśmy całkowitą liczbę godzin spoczynku, czas zaśnięcia po pójściu do łóżka, i rzeczywisty procent czasu poświęconego na spanie w stosunku do czasu leżenia w łóżku. Poprosiliśmy również uczestników, aby zgłosili, ile czasu spędzili interakcyjnie twarzą w twarz z przyjaciółmi i rodziną. Młodzi zasypiali spokojniej w dni, kiedy spędzili więcej czasu niż zwykle, wchodząc w interakcje z przyjaciółmi. Ale w dniach, kiedy spędzili więcej czasu niż zwykle z rodziną, zasypiali dłużej. Czas spędzony z rodziną, szczególnie w nocy, może obejmować emocjonalne zdarzenia, takie jak konflikty między rodzicami a dzieckiem, prace domowe czy dyskusje na temat wydarzeń dnia. Te rodzinne czynności mogą opóźnić początek snu. Szczególnie zaintrygowały nas różnice wieku w tych powiązaniach. Młodzi uczestnicy nie mieli takich samych doświadczeń, co starsi uczestnicy pod względem skuteczności snu. Starsze nastolatki – osoby powyżej 16.3 roku życia, które spędzały kilka godzin ze swoją rodziną, miały o 4 procent sprawniejszy sen niż osoby spędzające mniej czasu z rodziną. Jednak w przypadku dzieci w wieku poniżej 12,7 lat czas rodzinny nie miał wpływu na sen. Być może starsze nastolatki zyskują więcej na dłuższym czasie spędzonym z rodziną, ze względu na większe problemy akademickie i społeczne, które mogą wymagać dodatkowego wsparcia rodziny. Tymczasem młodsze dzieci, które spędzały więcej czasu z przyjaciółmi spały o 6 procent skuteczniej niż ci, którzy spędzili mniej. Może to być spowodowane tym, że wiek jest ważnym okresem przejściowym, kiedy przyjaciele mogą zapewnić emocjonalne wsparcie i ułatwić rozwój tożsamości.

Poprawa snu

Nastolatki powinny pamiętać o znaczeniu swoich przyjaźni jako narzędzia do poprawy samopoczucia. Dla nastolatków i młodocianych przyjażnie pomagają uregulować negatywne emocje w taki sposób, aby poprawić jakość snu. Słaby sen był związany z wieloma problemami zdrowia psychicznego i fizycznego, w tym depresją i chorobami układu krążenia. Rodzice i nauczyciele powinni być zachęcani do ułatwiania środowisk promujących przyjazne nastroje wśród młodzieży. Lekarze mogą również uzyskać dodatkowy wgląd w zdrowie nastolatków, oceniając problemy z relacjami z przyjaciółmi i rodziną.

źródło: https://medicalxpress.com/news/2017-09-face-to-face-friends-family.html

Sposób na zdrowe życie

Na stronach New York Timesa swoim sposobem na długi i zdrowe życie dzieli się noblista, 87-letni doktor Eric Kandel: https://www.nytimes.com/2017/05/05/nyregion/eric-kandel-neuroscientist-sunday-routine.html

Doktor Eric Kandel ma 87 lat. Jest specjalistą w dziedzinie biologii pamięci na Uniwersytecie Columbia (Nowy Jork). W 2000 r. otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii – medycyny.

Od sześćdziesięciu lat jest mężem swojej żony, Denise Kandel, 84 lata, która jest wykładowcą epidemiologii, także na Uniwersytecie Columbia.

Dziennik The New York Times przeprowadził z tą wyjątkową parą wywiad. Poproszono ich między innymi, by opowiedzieli, jak spędzają niedziele.

Wywiad ten bardzo mnie poruszył. W ich opowieści można odnaleźć wszystkie składniki długiego, szczęśliwego życia w zdrowiu:

  • Zachowanie aktywności ciała i umysłu;
  • Zachowanie dobrych relacji z otoczeniem, wspólne spędzanie przyjemnie czasu;
  • Odżywianie się zdrowo i skromnie;
  • Pielęgnowanie w sobie ciekawości i entuzjazmu wobec cudów, które przynosi nam życie…

Mieszanka ta pomoże uniknąć połykania wielokolorowych pastylek, utraty pamięci, izolacji i depresji… Jak widać, zadziałała w przypadku państwa Kandel.

Eric Kandel poświęca dziś więcej niż kiedykolwiek czasu pisaniu książek i swoim badaniom w zakresie neurobiologii, zaś jego żona badaniom dzieci nadpobudliwych.

Godzina snu więcej

„Denise i ja zazwyczaj budzimy się o 6:30, ale w niedzielę wstajemy dopiero pomiędzy 7:30 a 8:00. Zamiast spać osiem godzin, śpimy dziewięć. Wstajemy więc wypoczęci i gotowi do wyjścia”.

Śniadanie

„Od pięciu lat jemy takie samo śniadanie (pół grejpfruta dla każdego, filiżanka kawy i miska gotowanej owsianki), czytając gazetę”.

Sport

„Całe życie uprawiałem sport. Myślę, że aktywność fizyczna jest dobra dla pamięci, ciała i stanu umysłowego. No i jest zabawna. W tygodniu pływam; w soboty gram w tenisa; ale w niedziele ćwiczę w domu. Zaczynam od rozciągania ramion na ziemi, robię dwadzieścia pompek i piętnaście minut marszu na bieżni. Następnie przychodzi Chris, mój trener, i jeszcze z nim ćwiczę przez godzinę (ćwiczenia siłowe i stretching)”.

Radość oddzielnych łazienek

„Po wyjściu naszego trenera, ubieramy się. Denise i ja mamy swoją własną łazienkę, co ma dwie zalety: nie przeszkadzają jej moje przybory toaletowe pozostawione na umywalce; no i możemy wziąć prysznic równocześnie i tym sposobem równocześnie zakończyć przygotowania”.

Lekki lunch

„W południe jemy coś lekkiego. Może to być banan, jogurt lub zupa jarzynowa. Moja żona bardzo dobrze gotuje, a ja mam piękną kolekcję wina. Lubimy jeść w domu. Dzięki temu mamy lepszą kontrolę nad tym, co jemy”.

Wspólna pasja

„Denise i ja pasjonujemy się sztuką, więc często po posiłku idziemy do muzeum. Jestem wiedeńczykiem i bardzo lubię Neue Gallerie. Mają małą, lecz niewiarygodną kolekcję sztuki mistrzów austriackich, jak Klimt czy Kokoschka. Jeśli nie idziemy do Neue, to odwiedzamy Met, MoMA lub Guggenheima. Czasem odwiedzamy nawet dwa muzea”.

Wspólny spacer

„Wracamy do domu, a potem idziemy na spacer przez Riverside Park, który jest wspaniały i przypomina mi niektóre najpiękniejsze parki europejskie. Czasem idziemy za rękę, ale wykorzystujemy spacer, by porozmawiać o naszej pracy. Żona bada sposób, w jaki dzieci stykają się z narkotykami. Ponieważ ja często żongluję różnymi projektami, pytam ją o zdanie, na których powinienem się najbardziej skoncentrować. Daje mi świetne rady”.

Kolacja z rodziną

„Po powrocie z parku Denise zaczyna przygotowywać posiłek, a nasza wnuczka Libby, która studiuje na Uniwersytecie Columbia, czasem wpada na kolację. Regularnie dołączają do nas również nasz syn Paul i jego żona Emily. O 19:00 siadamy do stołu w jadalni. Jemy sałatę, grillowaną rybę i warzywa na parze. Nie jemy pieczywa, ale czasem jemy ryż. I otwieramy butelkę wina”.

Uczestniczyć

„Słabo gotuję, ale to ja zmywam, od kiedy się pobraliśmy. Doprowadzam kuchnię do porządku i wynoszę śmieci”.

Razem

„Około 21:00, Denise i ja wracamy każde do swojej pracy. Pracujemy przez około godzinę. Ja zazwyczaj wracam do pisania artykułu lub książki. Niektórzy relaksują się przed telewizorem. Dla mnie relaksem jest pisanie. Spotykamy się w łóżku około 22:30. Nasz plan dnia, jak i nasza relacja, są bardzo dobrze zsynchronizowane”.

tłumaczenie i opracowanie: Jean-Marc Dupuis, Poczta Zdrowia

Obłok niewiedzy

Poniższy tekst to pierwsze rozdziały średniowiecznego tekstu mistycyzmu chrześcijańskiego napisanego w Anglii. Autor nieznany.

Rozdział 1

O czterech stopniach życia chrześcijańskiego i kolejnych etapach tego powołania, dla którego ta księga jest przeznaczona.

 

Przyjacielu w Bogu i w życiu duchowym, trzeba ci wiedzieć, że w prostocie mego umysłu rozróżniam cztery stopnie albo formy życia chrześcijańskiego: życie chrześcijańskie zwyczajne, życie specjalne, życie wybitne i życie doskonale. Trzy pierwsze zaczynają się i kończą w tym życiu; czwarte może dzięki łasce Bożej rozpocząć się w tym życiu, ale będzie trwało wiecznie w szczęśliwości niebieskiej. Tak więc porządek, w jakim owe stany kolejne wymieniłem, jest – jak widzisz – taki sam jak ten, w którym – jeżeli prawidłowo rozumuję – sam Pan nasz w swojej bezmiernej dobroci kolejno ciebie powołał i do Siebie pociągnął pragnieniem twojego serca.

W rzeczy samej – i nie muszę cię o tym pouczać – wiodłeś najpierw, wraz z twymi przyjaciółmi ze świata, życie właściwe ogółowi chrześcijan. Ale miłość wiekuista Bóstwa Pana Naszego (miłość, przez którą zostałeś stworzony i ukształtowany, ty, który byłeś w nicości, potem odkupiony za cenę Jego Krwi Przenajświętszej, gdy byłeś zgubiony w Adamie) nie pozostawiła cię tak daleko od Niego w tym rodzaju życia. Łaska rozbudziła w tobie pragnienie i umocniła je, przekształciła w gorące dążenie i tak doprowadziła cię do doskonalszej formy życia i stanu wyższego: uczyniła ciebie jednym ze swych sług

szczególnych i bliskich, dając ci możność nauczenia się i prowadzenia życia konsekrowanego i poświęconego Jego służbie w sposób bardziej specjalny i bardziej duchowy niż w stadium poprzednim. Cóż jeszcze miała uczynić ponadto dla ciebie?

Wydaje się jednak, że tego nie było dość dla miłości, którą Jego serce żywiło dla ciebie od chwili twojego stworzenia. I cóż więc On uczynił? Czy nie widzisz z jaką skwapliwością i jaką dobrocią tajemnie doprowadził cię aż do trzeciego stopnia, do trzeciego rodzaju życia, który nazwałem wybitnym i osobliwym?

W tej formie życia, którą stanowi życie samotne, będziesz mógł się nauczyć wznosić

twą miłość i tym sposobem sam się wznieść aż do tego stopnia i stanu, który jest ostatni ze wszystkich: do stanu doskonałości.

 

Rozdział 2

Krótka zachęta do pokory i do dzieła, o którym jest mowa w tej książce

 

Teraz więc, istoto słaba i nędzna, patrz i zobacz czym jesteś. Kim jesteś i co uczyniłeś, aby zasłużyć na wezwanie Pana? Ale czyż jest jakieś stworzenie tak niegodne i ociężałe, tak uśpione w lenistwie, by go nie obudził pociąg tej miłości i głos tego wezwania? To jest moment, w którym winieneś mieć się na baczności, nędzniku, aby się ustrzec wroga twego: nie uważaj się za lepszego lub też bardziej świętego z racji tego powołania oraz dzięki temu, że wiedziesz życie samotnicze. Uważaj się raczej za bardziej winnego i godnego przekleństwa, jeżeli nie czynisz wszystkiego, co w twojej mocy, aby odpowiedzieć twemu powołaniu, przy pomocy łaski i dobrego kierownictwa. Musisz być tym pokorniejszy i tym goręcej miłować Oblubieńca twej duszy, im bardziej On, Bóg Wszechmogący, Król królów i Pan panów, upokarza się i zniża ku tobie. Pośród wszystkich owiec swojej trzody On wybrał ciebie, z łaski, abyś należał do Jego uprzywilejowanych. On cię wprowadził na swoje pastwiska, gdzie możesz się karmić słodyczą Jego miłości, pierwocinami twego dziedzictwa w Królestwie Niebieskim.

A więc do dzieła! Spiesz się! Patrz naprzód, a już nie wstecz, patrz na to, czego ci nie dostaje, a nie na to, co masz: to najlepszy sposób zdobycia i zachowania pokory. Jeżeli chcesz postąpić w doskonałości, całe twoje życie musi być przesiąknięte pragnieniem. To pragnienie musi być zawsze obecne w twojej woli, kształtowane przez rękę Wszechmogącego Boga i twoje przyzwolenie. Ale jest jedna rzecz, którą chcę, abyś zrozumiał: Bóg jest miłośnikiem zazdrosnym, który nie znosi dzielenia. On znajdzie upodobanie w działaniu wewnątrz twojej woli pod warunkiem, że będzie sam z tobą. Jemu nie chodzi o twoją pomoc, ale o ciebie. On chce działać: ty masz patrzeć na Niego i pozwolić, by działał sam. A ty pilnuj twoich okien i twoich drzwi przed muchami i innymi nieprzyjaciółmi, którzy na nie nacierają. A jeśli chcesz osiągnąć powodzenie, to tylko z pokorą nalegaj na Niego przez modlitwę, a rychło przyjdzie ci z pomocą. Nalegaj więc na Niego i okaż twoją dobrą wolę. On jest gotów. On czeka na ciebie.

Ale co czynić, i jak na Niego nalegać?

 

Rozdział 3

Jak się dokonuje tego dzieła i jak ono przewyższa w godności wszystkie inne ćwiczenia

 

Podnieś twoje serce do Boga w pokornym ruchu miłości, mając na celu tylko Jego samego, nie patrząc na żadne z Jego dóbr. Niech każda myśl poza Nim będzie dla ciebie wstrętna i niech nic prócz Niego nie zajmuje twojego umysłu ani twojej woli. Usiłuj zapomnieć o wszystkich stworzeniach, które Bóg kiedykolwiek uczynił, jak również o ich dziełach, tak aby ani twoja myśl ani twoje pragnienie nie były skierowane ku nim i nie były poruszane przez nie ani ogólnie ani szczegółowo.

Pozostaw je samym sobie i nie zajmuj się nimi. Pośród wszystkich dzieł duszy to jest, co najbardziej się Bogu podoba. Święci i Aniołowie tym się radują i spieszą, by ze wszystkich swych sił duszy w tym pomagać.

Demony ogarnia wściekłość, gdy ty się temu dziełu oddajesz i dokładają wszelkich starań, aby ci w tym przeszkodzić. Ludzie żyjący na ziemi mają stąd wielką pomoc, chociaż ty nie wiesz, jak się to dzieje. Moc tego dzieła przynosi ulgę duszom czyśćcowym w ich cierpieniach, a dla ciebie samego żadne inne ćwiczenie tyle się nie przyczynia do tego, aby cię oczyścić i uczynić cnotliwym. A przecież jest to ćwiczenie najłatwiejsze ze wszystkich i spełnia się je najszybciej, gdy łaska pociąga duszę w tym kierunku i daje jej odczuć ten pociąg. Bez niego jest ono trudne i dusza jest zagubiona.

Nie zniechęcaj się jednak, ale pracuj aż odczujesz pociąg. Za pierwszym razem, kiedy oddasz się temu dziełu, doznasz jedynie ciemności. Będzie to jakby chmura niewiedzy, coś czego nie będziesz umiał określić, poza tym, że w twojej woli będziesz mógł dostrzec nagie i czyste dążenie do Boga. Cokolwiek byś nie uczynił, ta ciemność i ta chmura będą między tobą a twoim Bogiem i nie pozwolą ci dojrzeć Go wyraźnie w świetle twojego umysłu lub zetknąć się z Nim uczuciami w słodyczy miłości. Nastaw się więc na pozostawanie w tej ciemności tak długo jak będzie trzeba, wzdychając wciąż ku Temu, którego miłujesz. Bo jeżeli masz w ogóle skosztować Jego obecności albo Go ujrzeć, tak jak to jest możliwe tu na ziemi, to będzie to zawsze w tej ciemności i chmurze. A jeżeli zechcesz pracować tak pilnie jak ci to polecam, ufam, że miłosierdzie Boże doprowadzi cię niedługo do oglądania Go.

 

Rozdział 4

O krótkości tego dzieła; jak się to dzieje, że nie dochodzi się do niego ani drogą ciekawych poszukiwań umysłu, ani przez wyobraźnię

 

Abyś uniknął wszelkiego błędu odnośnie do dzieła, o którym ci mówię i abyś sobie nie wyobraził, że ono jest czym innym niż jest w rzeczywistości, powiem ci coś więcej tak jak to rozumiem. Nie potrzebuje ono długiego czasu, by się dokonać, wbrew temu, co o tym myślą niektórzy. Nie jest ono ani dłuższe ani krótsze od atomu – a ten jest najmniejszą cząsteczką czasu zgodnie z definicją, którą mu dają filozofowie doświadczeni w nauce astronomii.

Atom jest tak krótki, że z tej racji jest niepodzielny i prawie niedostrzegalny. To jednak o nim jest zapisane: „Z całego czasu, który ci został dany, zażądamy od ciebie rachunku, jak go użyłeś” (por. Syr 29,2–6). I jest rzeczą słuszną, byś zdał sprawę z każdego atomu czasu, bo nie jest on ani dłuższy ani krótszy, ale trwa tyle, co każde poruszenie twojej woli, to znaczy głównej twojej władzy sprawczej. W ciągu godziny tyle jest aktów i pragnień w twojej woli, ile jest atomów w tej godzinie.

Gdybyś był przez łaskę przekształcony i doprowadzony do stanu, w którym znajdował się pierwszy człowiek przed grzechem, byłbyś dzięki pomocy Bożej zawsze panem tych aktów twojej woli. Żaden z nich by się nie zabłąkał, ale zawsze miałby jako swój cel Tego, który sam jeden jest najwyższym przedmiotem pragnienia i chcenia: Boga. W istocie On zniża się do poziomu naszej duszy i udostępnia jej swoje Bóstwo, a dusza może wznieść się aż do Niego dzięki godności, w której zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. On sam wystarcza i On sam może wypełnić ponad wszelką miarę naszą wolę i nasze pragnienie. Albowiem łaska jakby otworzyła na nowo naszą duszę i uczyniła ją zdolną do uchwycenia w pełni przez miłość Tego, który jest nieuchwytny dla każdej władzy umysłowej czy to anielskiej czy to ludzkiej, nieuchwytny – powtarzam – dla intelektu, ale nie dla miłości i dlatego mówię tu o władzy poznawczej.

Każde stworzenie rozumne, anioł lub człowiek, ma w sobie dwie władze główne: jedna z nich jest nazwana władzą poznawczą, druga władzą miłowania. Obydwu Stwórcą jest Bóg. Ale ten Bóg pozostaje zawsze niezrozumiały dla pierwszej, natomiast dla drugiej, choć dla każdego inaczej, jest w pełni poznawalny, do tego stopnia, że kochająca dusza sama w sobie, dzięki łasce miłości, powinna móc pojąć Tego, który jest zdolny całkowicie wypełnić wszystkie dusze i anioły, które kiedykolwiek zostały stworzone. Taki jest prawdziwy i niepojęty cud miłości. Akt miłowania nie skończy się nigdy, gdyż Bóg będzie go odradzał nieustannie i bez końca. Niech rozumie to ten, komu łaska tego udziela, bo przez to samo kosztuje szczęśliwości nieskończonej.

Przeciwnie, jest to ból nieskończony dla tego, kto jest pozbawiony udziału w tym akcie. I tak jak w porządku przyrodzonym wola nie może być pozbawiona aktów, tak i ci, którzy udoskonaleni przez łaskę, pilnie oddają się tym aktom miłości, nie będą nigdy w tym życiu bez doświadczenia czegoś, co jest już przedsmakiem słodyczy nieskończonej, a w szczęściu niebiańskim zostaną nasyceni w pełni.

Nie dziw się więc, że cię zachęcam do tego dzieła, bo jest to właśnie to dzieło – jak to zobaczysz dalej – w którym człowiek został stworzony i wszystko zostało stworzone dla człowieka, aby mu dopomóc w realizowaniu tego dzieła. To także przez nie człowiek będzie doprowadzony do doskonałości. Odejście od dzieła sprawia, że człowiek upada coraz głębiej w grzech i oddala się od Boga. Przeciwnie, przez samo stałe praktykowanie dzieła, człowiek wznosi się coraz bardziej ponad grzech i zbliża się stopniowo do Boga.

Uważaj więc na używanie czasu. Nie ma nic cenniejszego nad czas. W jednej najkrótszej nawet chwili można Niebo zyskać ale i także je stracić. Jest coś, co nam ukazuje wartość każdej chwili: oto Bóg, który je daje, nie daje nigdy dwóch na raz, ale daje nam je, jedną po drugiej.

Powiesz mi ze smutkiem: „Co więc mam czynić? Jak dostosować się do twoich wskazówek i zdać sprawę z każdej pojedynczej chwili? Oto do tej pory – a mam obecnie dwadzieścia cztery lata – nigdy nie zwracałem uwagi na czas. Gdybym chciał coś naprawić, to twoje własne słowa udowadniają mi, że nie mógłbym tego uczynić, według zwykłego biegu rzeczy i według zwyczajnego porządku łaski nie mógłbym zrobić dobrego użytku z czasu i zadośćuczynić, chyba że chodzi o chwile, które przyjdą. Ale nawet w odniesieniu do przyszłych momentów, wiem zbyt dobrze z doświadczenia, że nadmiar mojej słabości i nieporadność mego umysłu pozwolą mi najwyżej zachować jeden na tysiąc. Nie widzę wyjścia z tej trudności. Pomóż mi więc teraz dla miłości Jezusa”.

Prawdziwie masz rację mówiąc: „dla miłości Jezusa” – bo to w miłości Jezusa będzie twój ratunek. Miłość ma tę wielką siłę, że wszystko czyni wspólnym. Miłuj więc Jezusa, a wszystko, co On ma, będzie twoje. Przez swoje Bóstwo On jest tym, który stwarza i który daje czas; przez swoje Człowieczeństwo jest On tym, który go zachowuje. Przez swoje Bóstwo i swoje Człowieczeństwo zarazem jest On prawdziwym Sędzią i Tym, który żąda rachunku z użycia czasu. Przywiąż się więc do Niego przez miłość i przez wiarę, a będziesz miał uczestnictwo w Jego dobrach wspólnie ze wszystkimi, którzy są z Nim złączeni przez miłość. Przez to będziesz miał uczestnictwo z naszą Panią, świętą Maryją, która otrzymała wszelkie łaski, aby dobrze użyć czasu, z aniołami niebieskimi, którzy nigdy nie mogli stracić nawet jednego momentu – i ze wszystkimi świętymi w niebie i na ziemi, którym łaska Boża daje, aby mogli zachować czas mocą miłości.

To cię najlepiej pocieszy. Zastanów się nad tym pilnie i staraj się z tego skorzystać. Ale muszę na ten temat dać ci specjalne upomnienie. Nie widzę, by ktokolwiek mógł pretendować do wspólnoty z Jezusem, z Jego Świętą Matką, z Jego Aniołami i Świętymi, jeżeli ze swej strony z pomocą łaski nie czyni wszystkiego, aby dobrze użyć dany mu czas. Tym sposobem przysłuży się wspólnocie według swojej cząstki, choćby najmniejszej, jak to czynią wszyscy inni członkowie. Zwracaj więc baczną uwagę na to dzieło i na zdumiewający sposób, w jaki ono dokonuje się w twojej duszy. Dobrze zrozumiane, nie jest ono niczym innym, jak nagłym i jakby spontanicznym porywem, który wytryska z siłą ku Bogu, jak iskra z węgla.

Zdumiewające, gdy się pomyśli, ile tego rodzaju poruszeń może spełnić w jedną godzinę dusza dobrze przygotowana do tego dzieła. W każdym z tych porywów dusza może nagle i całkowicie zapomnieć o wszystkich rzeczach stworzonych. To prawda, skażenie, któremu podlega nasze ciało sprawia, że wnet opadamy z tej wysokości i powracamy do jakiejś myśli obcej lub do jakiejś czynności przeszłej albo przyszłej. Ale cóż to znaczy? Zaraz potem dusza może znowu się wznieść tak jak to uczyniła poprzednio. Stosownie do tego, co zostało powiedziane, można mieć ogólne pojęcie tego dzieła i ocenić jak bardzo odległe jest ono od wszystkiego, co jest wyobrażeniem, dziwaczną opinią czy błędną imaginacją. Pokorne i pobożne dążenie do Boga nie może spowodować wszystkich tych rzeczy, ale trzeba je przypisać umysłowi pysznemu, niespokojnemu, gdzie wyobraźnia ma zbyt wiele udziału. Tego rodzaju umysł trzeba rzucić na ziemię i podeptać bez miłosierdzia, jeżeli się chce, aby dzieło mogło się dokonać w czystości serca.

Byłoby zaiste bardzo niebezpieczną iluzją – jeśli się słyszało czytania albo rozmowy na temat dzieła – wyobrazić sobie, że można albo nawet trzeba uciekać się do pracy władz [duchowych i wyobraźni], aby je móc osiągnąć. Kto by tak myślał, usiadłby sobie zastanawiając się, co robić, zmęczyłby swą wyobraźnię używając jej wbrew naturze i stworzyłby sobie jakieś ćwiczenie, które nie byłoby ani cielesne ani duchowe. Prawdziwie, jeśli Bóg w swej wielkiej dobroci nie uczyni cudu swego miłosierdzia i nie skłoni go do zaniechania tego ćwiczenia i nie uczyni go pokornym i skłonnym do poddania się kierownictwu osób doświadczonych w tym dziele, dojdzie on do szaleństwa albo wpadnie w wielkie nieszczęście, jakim są grzechy duchowe pod wpływem złudzeń szatańskich. To wszystko może go łatwo doprowadzić do zguby duszy i ciała. Na miłość Boską bądź więc bardzo roztropny w tym dziele i za nic w świecie nie usiłuj dokonać go pracą twych władz duchowych i twojej wyobraźni. Powtarzam raz jeszcze: to nie dzięki ich działaniu dokona się to dzieło, pozostaw je więc na boku i nie używaj ich. Nie wyobrażaj sobie również, gdy mówię o ciemności i chmurze, że chodzi o chmurę utworzoną z pary unoszącej się w powietrzu, albo o ciemność taką, jaka powstaje w nocy w twym mieszkaniu, kiedy gasisz świecę. Gdyby chodziło o ciemność i o chmurę tego rodzaju, mógłbyś je sobie wyobrazić i przedstawić w swoim umyśle. W najjaśniejsze letnie południe jak i w najciemniejszej nocy zimowej mógłbyś sobie wyobrazić światło jasne i świecące. Pozostaw te błędy; to nie o tym chcę ci mówić. Gdy mówię o ciemności, mam na myśli brak poznania. W tym znaczeniu wszystko, czego nie znasz lub o czym zapomniałeś jest dla ciebie pogrążone w ciemności, bo nie dojrzysz tych rzeczy okiem twojego ducha. Dlatego nie mówię o chmurze atmosfery, ale o chmurze niewiedzy, która się znajduje między tobą a twoim Bogiem.

 

Rozdział 5

Podczas tego dzieła wszystkie stworzenia, które minęły, obecne i przyszłe wraz z wszystkimi ich czynnościami mają być ukryte w chmurze zapomnienia

 

Jeżeli masz dotrzeć kiedykolwiek aż do tej chmury, jeżeli masz w niej pozostać i pracować tak jak ci to opisuję, będziesz musiał pod sobą rozciągnąć chmurę zapomnienia, która będzie między tobą a wszystkimi stworzeniami, tak jak chmura niewiedzy jest ponad tobą, między tobą a twoim Bogiem.

Może ci się zdaje, że jesteś bardzo daleko od Boga z powodu chmury niewiedzy, która cię od Niego oddziela; ale – mówiąc prawdę – jesteś jeszcze o wiele dalej od Niego, jeżeli między tobą a stworzeniami nie ma chmury zapomnienia. Dotyczy to wszystkich stworzeń, jakie by one nie były. Za każdym razem, kiedy mówię o stworzeniach, mam na myśli nie tylko same stworzenia, ale także wszystkie ich dzieła i wszystko, co ich dotyczy. Nie czynię wyjątku dla żadnego stworzenia ani cielesnego ani duchowego, ani żadnego z ich dzieł czy przymiotów, dobrych czy złych: wszystko to, bez żadnego wyjątku, musi być dla sprawy, którą się teraz zajmujemy, ukryte pod chmurą zapomnienia.

Czasem może być rzeczą bardzo pożyteczną myśleć o niektórych przymiotach lub niektórych czynach pewnych szczególnych stworzeń; ale w tym dziele korzyść z tego będzie znikoma albo żadna. Dlaczego? Wspomnienie albo myśl o stworzeniach i o tym, co one uczyniły, jest pewnym rodzajem duchowego widzenia. Bo oko duszy otwiera się, aby je widzieć i zatrzymuje się na nich, jak oko strzelca na celu, do którego mierzy. Otóż wszystko to, o czym myślisz, jest ponad tobą i w tym momencie staje między tobą a Bogiem, tak że jesteś o tyle dalej od Boga, o ile jest coś w twoim umyśle, co nie jest Bogiem.

Tak, i jeżeli można to powiedzieć z całym szacunkiem, trzeba powiedzieć, że w tym dziele nie jest pożyteczne myślenie o doskonałości Boga, ani o Matce Bożej ani o Aniołach czy o Świętych, a nawet o radościach Nieba. Mówię, że nie będzie pożyteczne o tym wszystkim myśleć myśleniem szczególnym, tak jakbyś przez to chciał karmić i wzmóc siłę twojego dążenia. Jestem przekonany, że byłoby to dla ciebie absolutnie niepożyteczne w tym wypadku i w stosunku do tego dzieła.

Zapewne, jest rzeczą znakomitą myśleć o dobroci Bożej, miłować Boga i chwalić Go z powodu niej, ale jest jeszcze znacznie lepiej utkwić twą myśl w Jego Bycie prostym i nagim, miłując Go i chwaląc dla Niego samego.

Zaczerpnąłem ze strony Opactwa Benedyktynów w Tyńcu: http://www.tyniec.mm.com.pl/pliki/Librarium/chmura_niewiedzy.pdf

Przypowieść o starym samuraju

Dawno temu w Japonii żył wielki samuraj. Kiedy się zestarzał, poświęcił się nauczaniu młodych buddyzmu Zen. Mówiono jednak, że pomimo podeszłego wieku był w stanie pokonać każdego przeciwnika.

Pewnego dnia przybył wojownik, który słynął z techniki prowokacji: czekał, aż przeciwnik uczyni pierwszy ruch, a następnie dzięki swej wyjątkowej bystrości i szybkości wykorzystywał błędy popełniane przez przeciwnika i kontratakował z szybkością błyskawicy. Nigdy jeszcze nie przegrał żadnej walki.

Wiele słyszał o sławie samuraja i udał się na spotkanie z nim z zamiarem pokonania go i umocnienia własnej reputacji. Pomimo protestów swoich uczniów stary samuraj przyjął wyzwanie wojownika. Kiedy ludzie zgromadzili się na placu, młody człowiek zaczął obrażać starego nauczyciela.

Rzucał w niego kamieniami, pluł mu w twarz, obsypywał obelgami jego i jego przodków, nie przebierając w słowach. Przez wiele godzin robił wszystko co w jego mocy, aby wyprowadzić samuraja z równowagi, ale starzec pozostał niewzruszony. Pod wieczór porywczy wojownik wycofał się, wycieńczony i poniżony. Uczniowie, rozgoryczeni faktem, że ich nauczyciel nie odpowiedział na wyzwiska i prowokacje młokosa, spytali:

– Jak mogłeś znosić takie upokorzenia? Dlaczego nie podjąłeś jego wyzwania? Nawet nie wyciągnąłeś miecza! Pokazałeś się nam jako tchórz.

Mistrz odpowiedział: – jeśli ktoś przychodzi do ciebie z podarunkiem, a ty go nie przyjmujesz, to do kogo wtedy należy ten prezent?

– Do darczyńcy? – opowiedział jeden z uczniów.

– Dokładnie to samo dotyczy zawiści, złości i obelg – rzekł samuraj. Jeśli nie są przyjęte, pozostają własnością osoby, która nosi je w sobie, we własnym sercu.

Znalezione w internecie (?).

 

Ewa Woydyłło: Jesteśmy narodem ćpunów. Koncerny wmawiają nam choroby i faszerują chemią.

Przemysł farmaceutyczny bardzo chętnie usidla ludzi, wciskając im tabletki na depresję. Faszerują nas chemią, wmawiają, że jesteśmy chorzy – mówi doktor Ewa Woydyłło, psycholog.
Jesień w pełni, zima za pasem, a nam coraz trudniej opuścić ciepłe łóżko i ruszyć w drogę do pracy czy do szkoły. Czy to rzeczywiście kwestia pogody, czy raczej naszego lenistwa?
Na pewno nie jest to kwestia lenistwa. Ludzie bardzo reagują na kolory, na światło, pogodę i ciśnienie. Jest wiele osób, które silnie odczuwają działanie tych zewnętrznych bodźców. Wiedząc o tym, że w naszym klimacie mamy co najmniej cztery miesiące krótkiego dnia, długich wieczorów, późnego ranka, niskiego ciśnienia i wysokich opadów, powinniśmy być na to przygotowani. Przecież wiemy, że w naszej sferze klimatycznej pogoda od tysięcy lat wyglądała w taki sposób. Że październik, listopad, grudzień, styczeń i luty to są miesiące zimne, mroczne, kiedy niebo jest zachmurzone. W tym okresie osoby, które reagują na zmiany pogody obniżonym nastrojem, powinny zwiększyć ilość przebywania na świeżym powietrzu oraz ilość ruchu fizycznego. Niekoniecznie gdzieś w Alpach czy nad ciepłymi wodami, tylko zamiast podróży do pracy autobusem powinny wybrać rower. Należy jak najwięcej przebywać na zewnątrz w czasie, kiedy słońce znajduje się najwyżej na niebie, czyli mniej więcej między 10.00 a 14.00. Mając taką świadomość, można doskonale zapobiegać zapaściom nastroju. Jeśli ktoś o tym wie, a tego nie robi, to mamy do czynienia ze zwykłym lenistwem. Poza tym uważam, że bardzo wiele zmienia autosugestia. Jeśli ludzie sobie wmówią, że jesienne miesiące powodują depresję, to już samo mówienie bardzo często sprawia, że zupełnie podświadomie pracujemy na obniżony nastrój. Nie spotykamy się ze znajomymi, nie wychodzimy potańczyć, nie wychodzimy pobiegać. Po prostu zasiadamy na kanapie, faszerujemy się tłustą baraniną czy kotletami schabowymi. To wszystko jest tak ciężkie, że człowiek się robi ociężały, więc nic dziwnego, że suma takiego trybu życia często przekłada się na pogorszony nastrój.
Czyli wiele zależy od naszego nastawienia do rzeczywistości i od charakteru?
Nie od charakteru, ale od wiedzy. Oczywiście są pewne nawyki, ale mając świadomość, jak wiele możemy zdziałać sami, zamiast jechać windą, powinniśmy wchodzić po schodach. Czy to tak wielki wysiłek? Czy potrzeba do tego jakiegoś szczególnego charakteru? Po prostu wiem, że muszę się ruszać i że im więcej się poruszam, tym bardziej pobudzam się energetycznie, tym jest mi cieplej, czuję się bardziej dotleniona, więc wystarczy jedynie troszkę wprawy. Nie potrzeba do tego pieniędzy, żadnego spa ani wyjazdów do ciepłych krajów. W Polsce taki klimat był przecież od zawsze. Znajdujemy się na tej samej kuli ziemskiej, na której mieszkali nasi prapradziadowie. I oni na żadne depresje nie cierpieli. Mieli różne prace do wykonania, a jak było troszkę mniej roboty, to siadali, śpiewali, bawili się z dziećmi, wychodzili na pole i patrzyli na wschody słońca. Tutaj nie ma żadnych tajemnic.
Na rynku pojawia się coraz szersza oferta leków antydepresyjnych…
Przemysł farmaceutyczny bardzo chętnie usidla ludzi, wciskając im jakieś tabletki na depresję. Faszerują nas chemią, wmawiają nam, że jesteśmy chorzy albo że cierpimy bez powodu. I to niestety jest groźne. Jeśli ktoś dał się tym omamić, to niestety przegrał życie.
Czyli ten wysoki odsetek chorych na depresję to sprawka mediów i reklam?
To bujda na resorach. Na depresję zawsze chorowało i choruje 3, maksymalnie 5 proc. społeczeństwa. Depresja to choroba mózgu. Mózg chorych na depresję osób nie produkuje endorfin. Kropka. To trochę tak, jak z autyzmem. Czy co drugie dziecko jest autystyczne? Nie! Podobnie co drugi człowiek nie jest chory na depresję. Ale teraz lekarze, głównie psychiatrzy, napędzają przemysł farmaceutyczny. Na przykład jeśli w rodzinie ktoś umrze, mówi się bliskim zmarłego, żeby poszli do psychiatry po tabletkę. Jeśli dziecko się słabo uczy i rodzice się martwią, zaleca się im wizytę u psychiatry i wykupienie recepty na leki. Słowem “depresja” współcześnie nazywa się to, co człowiek przeżywa. Żałoba w naszym języku zaczyna być tożsama z depresją. Podobnie jest z bezrobociem. A ludzie na to pozwalają. Zwłaszcza Polacy. Przecież jesteśmy jedynym krajem w Europie, który ma reklamy leków. Czy pani o tym wie? Jesteśmy narodem ćpunów.
Naprawdę?
Tak. To, co dzieje się u nas, to po prostu plaga. To nie wynika z tego, że ludzie są słabi albo chorzy, a ze straszliwej bezmyślności naszych ustawodawców. Pozwolenie na wyświetlanie reklam leków było zbrodnią!
Już ustaliłyśmy, że zbyt często zaleca się nam wizytę u psychologa lub u psychiatry. A kiedy tak naprawdę powinniśmy zasięgnąć porady specjalisty?
Najwyższy czas na wizytę u psychiatry jest wtedy, gdy człowiek nie może już normalnie funkcjonować. Jeżeli przez dwa tygodnie cierpi na anhedonię, czyli nic go nie cieszy, nie czuje smaku, nie odczuwa przyjemności, jest przygnębiony, to wtedy trzeba pójść do lekarza pierwszego kontaktu lub do psychiatry. Nie miejmy jednak wielkich nadziei, że trafimy do kompetentnego lekarza, który zapyta, co się dzieje w naszym życiu. Bo jeśli nie zapyta, tylko od razu zapisze środki przeciwdepresyjne, to produktem tej wizyty będzie kolejny uzależniony. W dzisiejszych czasach psychiatrzy prawie w ogóle nie zajmują się rozmową czy psychoterapią. Oczywiście trzeba prosić o pomoc, niestety nie mam wielkiego zaufania do tej pomocy, ponieważ lekarze mają pięć minut na każdego pacjenta. Więc wypisują cokolwiek i mówią: “Do widzenia, następny!”. To jest zamknięte koło.
Jak odróżnić zwykłe przygnębienie od depresji?
Przede wszystkim powinniśmy zastanowić się, co może być przyczyną obniżenia nastroju. Czy mamy jakieś zmartwienia i smutki i spróbować z kimś o tym porozmawiać. Zazwyczaj mamy w swoim otoczeniu kogoś bliskiego – przyjaciółkę, mamę czy sąsiadkę. Niektórzy ludzie myślą, że to trzeba od razu do samego Zygmunta Freuda. Wystarczy po prostu drugi człowiek. Kiedy powiem komuś, że od kilku tygodni chodzę przygnębiona, i ktoś zapyta mnie, co się stało, mogę mu na przykład opowiedzieć o tym, że mój mąż się do mnie nie odzywa. Najpierw należy sprawdzić, czy tego problemu nie da się samemu rozwiązać. Bo jeżeli on nie ma żadnej przyczyny – na przykład wygrała pani milion w totolotka, ma pani cudowne dzieci i wspaniałego męża, a mimo to przez dwa tygodnie nie może pani wstać z łóżka, to wtedy to będzie depresja. Ale jeśli jest jakiś powód, to najlepiej go natychmiast rozszyfrować i rozwiązać. Na przykład żałoba. Żałoba trwa rok! Trzeba sobie uczciwie powiedzieć: “Przez rok będę płakać, bo umarła moja mama”. Każda religia daje nam rok na pogodzenie się z utratą bliskiej osoby. Tak było zawsze, to nie zostało wymyślone pół roku temu. Ale ludzie nie chcą odczuwać smutku, nie godzą się na to. Trzeba żyć z depresją, ale nie w depresji. W ciągu całego życia człowiek setki razy ma gorsze dni, ale to nie znaczy, że wszyscy jesteśmy chorzy na depresję, ludzie! Jeśli ktoś chce, ze wszystkiego można zrobić sobie biznes – producenci leków zarabiają właśnie na urojonej depresji.
A my dajemy się na to nabrać…
5/6 tych tabletek to kostka fiksata. Wcale nie działają. To zawracanie głowy! Niedawno miałam nieżyt gardła i poszłam do laryngologa. Pani doktor wypisała mi 7 czy 8 środków. Stoję w aptece przy ladzie i proszę o jeden lek, inny i jeszcze następny. Pytam farmaceutkę, czy może mi powiedzieć, czy te wszystkie specyfiki pomogą mi na gardło. “Wie pani, nie zaszkodzi”. Nawet sami farmaceuci pytają, po co aż osiem, przecież wystarczy jedna tabletka czy spray do gardła. Ale lekarz wypisuje, bo on z tego coś ma. Miałyśmy rozmawiać o depresji, a ja tu robię propagandę antyfarmaceutyczną. Ale to wszystko się łączy.
Czyli nie powinniśmy obarczać jesieni winą za depresję?
Zła pogoda powoduje przygnębienie, ale łatwo można sobie z nim poradzić. Zresztą nie każdy je odczuwa. Na przykład małe dzieci w ogóle nie odczuwają zmian pogody. Wystarczy popatrzeć na malutkie dzieci. Ja mam w rodzinie czterolatka – budzi się rano i jest wesolutki bez względu na to, czy mamy lipiec, czy listopad. Ale jeśli jego mama zacznie wzdychać i stękać, a babcia będzie jęczeć: “O Boże, nie mogę, znowu ciemno”, to dziecko też się tego nauczy. Niech pani kiedyś pójdzie do przedszkola na dwie godziny i popatrzy, z jaką radością bawią się dzieci. To nie jest tak, że klimat wpływa na złe funkcjonowanie organizmu. To, co ludzie zaczynają wymyślać, może wpłynąć na zdrowie zdecydowanie bardziej, bo potrafimy sobie wmówić dosłownie wszystko. Być może niektórzy są takimi meteopatami, ale to nieliczne wyjątki. Jak jest ponuro, to trzeba mieć fajne towarzystwo. Trzeba częściej spotykać się ze znajomymi, wychodzić, iść potańczyć, pobawić się, pograć w piłkę czy w tenisa. Właśnie dlatego, że mamy predyspozycje do lenistwa. A na swoje lenistwo sami musimy opracować remedium.