Dlaczego martwienie się ma negatywny wpływ na zdrowie

Jest styczeń, więc prawdopodobnie postawiliśmy sobie cele, aby być bardziej aktywnymi fizycznie i mniej zestresowani w 2018 roku. Paradoksalnie, lepszym celem byłoby przestać martwić się o to, ile ćwiczeń mamy do wykonania i przestać martwić się, że jesteśmy zbyt zestresowany.
Niedawne badania ponad 60 000 dorosłych osób w Stanach Zjednoczonych skoncentrowane były na związku między postrzeganiem ćwiczeń, a umieralnością. Naukowcy odkryli coś bardzo ciekawego: ludzie, którzy martwili się o to, że są mniej aktywni niż inni, byli o 71% bardziej narażeni na śmierć w okresie najbliższych 21 lat, niezależnie od faktycznego poziomu aktywności fizycznej lub ogólnego stanu zdrowia.
Odwrotnie przekonanie, że ćwiczymy wystarczająco, może prowadzić do lepszego zdrowia. W badaniu przeprowadzonym przez Uniwersytet Harvarda grupa pracowników hotelu została poinformowana, że ​​ich codzienna praca spełnia zalecane zalecenia dotyczące ćwiczeń. Druga grupa – grupa kontrolna – nie otrzymała tych informacji. Po zaledwie jednym miesiącu ludzie w grupie poinformowanej wykazali znaczną poprawę zdrowia, w tym dziesięciopunktowy spadek skurczowego ciśnienia krwi i zmniejszenie masy ciała o ok. 1 kg. Obniżył się także stosunek talia-biodra, podobnie jak wskaźnik masy ciała. Wszystkie te zmiany były znacznie większe niż zmiany w grupie kontrolnej.

Meta-stres
Powszechnie uważa się, że stres jest dla ciebie zły, ale dowody nie są jednoznaczne. Na przykład badanie przeprowadzone w Wielkiej Brytanii w 2016 roku z udziałem ponad 700 000 kobiet wykazało, że poziom stresu zgłaszany przez samych siebie nie miał bezpośredniego wpływu na śmiertelność.
Podobnie jak w przypadku poziomów aktywności, to, jak postrzegasz lub myślisz o stresie, może być tak samo dużym problemem, jak sam stres. Wiele badań potwierdza tę obserwację.
W obszernym badaniu obejmującym dziewięć lat naukowcy badali rolę stresu i jego wpływ na zdrowie i śmiertelność. Naukowcy nie tylko badali poziomy stresu u ludzi, ale także przekonania o tym, że stres jest niebezpieczny dla ich zdrowia.
Wyniki pokazały, że ani wysokie wartości stresu, ani poczucie, że stres ma negatywny wpływ na zdrowie, miały niezależnie negatywny wpływ na przedwczesną śmierć. Jednak ludzie, którzy zarówno wierzyli, że stres wpływa na zdrowie i odczuwali duży stres, mają o 43% podwyższony poziom ryzyka przedwczesnej śmierci. Autorzy podsumowali: “Wyniki sugerują, że ocena zarówno poziomu stresu, jak i jego wpływu na zdrowie mogą współdziałać synergicznie, zwiększając ryzyko przedwczesnej śmierci.”
Co ciekawe ci, którzy zgłosili wysoki poziom stresu, ale nie wierzyli w jego szkodliwość, mieli najniższy wskaźnik umieralności, nawet w porównaniu z tymi, którzy mieli mniejszy stres.

Nowy rok, nowy sposób myślenia
Ogniwem łączącym oba powyższe badania jest obserwacja, że nasze podejście ma bardzo duży wpływ na pozytywne i negatywne skutki stresu i ćwiczeń. Więc jak zmienić nasze podejście?
W przypadku ćwiczeń to nie martwienie się, jak dużo wysiłku fizycznego robimy w porównaniu z innymi. Jest to szczególnie ważne, jeśli porównania są oparte na nierealistycznie wysokich standardach, jak na przykład tych, które są często przedstawiane w mediach społecznościowych.
Przestrzegajmy wytycznych dotyczących zdrowia publicznego odnośnie odpowiednich poziomów aktywności fizycznej, ale pamiętajmy, by chwalić siebie za ćwiczenia i aktywność, którą wykonujemy i nie karać siebie za ćwiczenia, których nie wykonaliśmy. Może to zwiększyć naszą motywację i zapewnić szereg korzyści dla zdrowia fizycznego – tak jak w przypadku pracowników hotelu.
W przypadku stresu, musimy przestać myśleć o stresie psychologicznym jako bezpośrednio niebezpiecznym, szczególnie gdy jesteśmy zestresowani, ponieważ to związek między stresem a jego postrzeganym wpływem na zdrowie zwiększa śmiertelność. Kiedy martwimy się, że stres jest niebezpieczny, może to prowadzić do wielu zachowań, które mogą być o wiele bardziej niebezpieczne, takich jak palenie tytoniu, objadanie się, czy też nadmierne spożywanie alkoholu.
Pomocne mogą być tutaj dwa podejścia: po pierwsze, nie martwmy się, że stres jest dla nas szkodliwy. Martwienie się tylko zwiększa poczucie zagrożenia i wzmacnia przekonanie, że stres jest niebezpieczny. Decydując się nie martwić, możemy znacznie zmniejszyć jakikolwiek stres z powodu stresu. Może to również zmniejszyć naszą skłonność do niezdrowych wyborów stylu życia.
Po drugie, zaakceptujmy stres jako normalną część życia i naturalny mechanizm przetrwania w walce z zagrożeniami. Wykazano, że kiedy ludzie zmieniają postrzeganie stresu jako wzmacniającego, a nie osłabiającego, może to skutkować bardziej pozytywnymi wynikami.
Zmiana percepcji i zmniejszenie obawy mogą być korzystnym celem, który wszyscy możemy osiągnąć.

Źródło: https://theconversation.com/stop-worrying-about-not-getting-enough-exercise-and-being-too-stressed-you-may-live-longer-88788

Mobilna praca w domu

Pracownik naukowy z University of Texas w Arlington stwierdził, że używanie urządzenia mobilnego w domu do celów związanych z pracą ma negatywny wpływ na życie zawodowe pracownika, a także na współmałżonka.

Wayne Crawford, adiunkt w Wyższej Szkole Biznesu w UTA, jest jednym z autorów opracowania na temat “Twoja praca wisi na włosku! Wpływ używania urządzenia mobilnego w pracy w czasie rodzinnym na życie zawodowe współmałżonka” został opublikowany niedawno w czasopiśmie “Journal of Occupational Health Psychology”. Współautorzy to: Dawn Carson, Baylor University; Meredith Thompson, Utah State University; Wendy Boswell i Dwayne Whitten, Texas A & M University.

W sumie zbadano 344 pary małżeńskie. Wszyscy uczestnicy pracowali w pełnym wymiarze godzin i używali urządzeń mobilnych lub tabletów w domu do celów związanych z pracą.

“Istnieje wiele badań nad technologią i jej wpływem na pracowników” – powiedział Crawford. “Chcieliśmy sprawdzić, czy przeniesienie tej technologii wpłynęło negatywnie na współmałżonka w pracy”.

Wyniki ankiet przeprowadzonych przez pary wykazały, że korzystanie z urządzenia mobilnego w czasie rodzinnym skutkowało niższym zadowoleniem z pracy i niższą wydajnością pracy.

“To naprawdę nic dziwnego, że powstawał konflikt, gdy współmałżonek korzysta z urządzenia mobilnego w domu” – powiedział Crawford. “Czasami angażują się w pracę w czasie rodzinym, co ostatecznie prowadzi do kłopotów w pracy dla obojga małżonków. Tak więc, czy firmy troszczą się lub nie, czy pracownicy są “podłączeni”, muszą mieć świadomość, że napięcie w związku powstałe w wyniku interakcji z pracownikami w godzinach prywatnych ostatecznie prowadzi do kłopotów w życiu zawodowym. ”

Abdul Rasheed, przewodniczący Wydziału Zarządzania, powiedział, że praca Crawforda rzuca zupełnie nowe światło na sposób prowadzenia biznesu.
“Dodatkowy czas spędzony na urządzeniach mobilnych po godzinach może nie być tego warty, jeśli smutek, który powoduje, wyrządza straty wydajności po powrocie do pracy” – powiedział Rasheed. “Firmy muszą myśleć o skuteczniejszym wykonywaniu zadań, podczas gdy zatrudnieni są w pracy.”

Źródło: http://www.uta.edu

Noworoczne postanowienie rzucenia palenia

Jeśli jednym z twoich noworocznych postanowień jest rzucenie palenia, to istnieje wiele sposobów na zwiększenie szans powodzenia. Zapytaj siebie, dlaczego chcesz rzucić. Usuwaj wyroby tytoniowe z domu i samochodu. Ustaw datę zakończenia i trzymaj się tego, mówi dr Michael Steinberg, dyrektor Programu Uzależnień od Tytoniu na Uniwersytecie Rutgers w New Jersey. Szukajcie pomocy. Jest wiele zasobów i nie musicie samodzielnie walczyć z tym wyzwaniem!

Śledź zdrowy styl życia, a w szczególności: prawidłowe odżywianie, regularne ćwiczenia i wystarczającą ilość snu. Rozwijacie nowe umiejętności radzenia sobie. Wiele osób używa papierosów do radzenia sobie ze stresem, dlatego ważne jest, aby znaleźć alternatywne metody. Zróbcie listę swoich stymulatorów i wyzwalaczy palenia i starajcie się ich unikać. Podejmujcie również kroki, aby uniknąć trudnych sytuacji. Nie próbujcie rzucać palenia nagle – w ten sposób obniżacie swoje szanse na osiągnięcie sukcesu. Dobrym pomysłem jest także obniżenie spożycia kofeiny, choć może to wywołać uczucie rozterki lub niepokoju. Możesz znacząco poprawić prawdopodobieństwo rzucenia palenia, jeśli stosujesz leki, eliminujące apetyt na nikotynę.Ostatnia rada – nigdy się nie poddawać.

Z kolei doktor Scott McIntosh – Dyrektor Zarządzający Programu Badawczego Palenia i Dyrektor Centrum Tobacco-Free Finger Lakes ostrzega: ci, którzy chcą rzucić palenie, powinni dwa razy pomyśleć, zanim sięgną po papierosy elektroniczne, jako narzędzie do przełamywania ich nawyku. E-papierosy nie zostały zatwierdzone przez wiele organizacji zatwierdzających produkty spożywcze, między innymi amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków jako bezpieczny i skuteczny środek rzucania palenia, a długofalowe skutki zdrowotne używania e-papierosów pozostają nieznane. Składniki e-papierosów mogą również stwarzać realne zagrożenia dla użytkowników i osób z ich otoczenia. Na potwierdzenie przytacza wypadek, gdzie 12-miesięczne dziecko w hrabstwie Montgomery zmarło po spożyciu płynnej nikotyny, substancji stosowanej w e-papierosach. Dodaje, że baterie w tych urządzeniach mogą powodować poparzenia lub pożary.

Zamiast e-papierosów McIntosh zaleca wykorzystanie wolnych zasobów i sprawdzonych metod leczenia, aby przezwyciężyć uzależnienie od nikotyny.
Wśród strategii zaleca:
– Przygotujcie plan rzucenia palenia, który zawiera powody, dla których chcecie rzucić palenie, oraz rozwiązania dla wyzwalaczy, które mogą spowodować powrót do palenia.
– Porozmawiajcie z lekarzem na temat leków na receptę, takich jak plastry, guma i pastylki do ssania, aby poradzić sobie z apetytem i objawami odstawienia. Łączenie zatwierdzonych leków z poradnictwem indywidualnym lub grupowym okazało się najskuteczniejszym sposobem na rzucenie palenia.
– Poinformujcie swoich znajomych, rodzinę i współpracowników, że planujecie rzucić palenie i poproście ich o pomoc.
– Nie zniechęcajcie się. Nikotyna w papierosach jest silnym uzależnieniem, a chęć palenia może być silna. Pamiętajcie, że pragnienia miną, czy zapalicie, czy nie, a jeśli się wyłamiecie, niech was to raz nie załamuje.

————————————————————————————————————————————————————————————-

Najlepiej ilustrującym podejściem do problemu uzależnienia od papierosów jest stanowisko Marka Twaina: “Rzucić palenie? To łatwe. Robiłem to ze sto razy.” To zalicza Marka do palacze typu 2. To typ palacza nie potrafiącego wytrzymać odstawienia. Zaś typ 1 to palacz nie potrafiący rzucić.

Rady dla typu 1:
– Nie wyznaczaj sobie długookresowych celów. Zacznij od powstrzymania się od palenia przez najkrótszy okres, jaki byłbyś w stanie wytrzymać.
– Szukaj wsparcia u osób Ci bliskich.
– Skorzystaj z pomocy farmakologicznej (Desmoxan, Tabex, Nicorette, itp).
– Spróbuj terapii: biorezonans, hipnoza, akupunktura.
– Skonsultuj się ze specjalistą, skorzystaj z pomocy poradni.

Rady dla typu 2:
– Poinformuj wszystkich, a w szczególności osoby Ci bliskie, że rzucasz palenia i podaj datę.
– Dokonaj deklaracji: nagraj się i umieść film w internecie, zapisz na papierze “100 razy”: “Rzucam palenie n zawsze i nigdy do niego nie wrócę.”, nagraj swój głos z deklaracją.
– Pozbądź się wszelkich papierosów i zapasów z domu i innych miejsc. Nie zostawiaj sobie ukrytych zapasów “na wszelki wypadek”.
– Przygotuj się na presję palenia podczas spotkań ze znajomymi.
– Mów przy każdej okzaji: “JA NIE PALĘ.” i nie wstydź się tego. Wręcz przeciwnie – emanuj dumą!
– Pod żadnym pozorem nie daj się skusić w jakikolwiek sposób na zapalenia tego i tylko jednego papierosa.

Czym jest biohacking?

Biohacking to technika polegająca na poddawaniu organizmu działaniu konkretnego bodźca (bądź kilku) i badania sprzężenia zwrotnego, czyli wpływu w ten sposób osiągniętego w określonym czasie.

Bodźce mogą zaliczać się do wielu kategorii. Najważniejsze z nich to: odżywianie, oddychanie, zmienne środowiskowe, ruch, zachowania.

Przykład najprostszego biohackingu, który występuje powszechnie to poranna kawa. Innym może być nastawianie sobie muzyki odpowiedniej do nastroju, albo takiej, która ma nam ten nastrój pomóc osiągnąć.

Przyczyną stosowania bodźców (a biohackingu w ogóle) jest terapia. Biohacking ma nam pozwolić osiągnąć poprawę zdrowia, powrót do homeostazy. Poprzez zastosowanie albo wyeliminowanie wybiórczego i konkretnego działania, oczekujemy poprawy. Aby się upewnić, że występują spodziewane rezultaty badamy wyselekcjonowane dane w organizmie w określonych odstępach czasu, próbując odnaleźć efekt sprzężenia zwrotnego i potwierdzić skuteczność działań. Przykładem klasycznego biohackingu może być dieta – badana jest waga ciała.

Mindfulness redukuje poziom stresu podczas egaminów

W związku z licznymi prośbami o wyjaśnienie cytowanego przeze mnie wcześniej na facebooku badania postanowiłem przybliżyć Wam ten temat bliżej.

Jak wykazał kontrolowany losowo test przeprowadzony przez naukowców z University of Cambridge, że trening uważności może pomóc uczniom zagrożonym problemami ze zdrowiem psychicznym.

Podczas gdy rozpowszechnienie się lęku i depresji wśród studentów pierwszego roku jest niższe niż w populacji ogólnej, zwiększa się, przekraczając go w ciągu 2 lat. Liczba studentów korzystających z usług doradczych w Wielkiej Brytanii wzrosła o 50% w latach 2010-2015, przewyższając wzrost liczby studentów w tym samym okresie. Nie ma zgody co do tego, czy uczniowie cierpią na więcej zaburzeń psychicznych, są mniej odporni niż w przeszłości, czy też mają mniejszy wpływ na dostęp do wsparcia. Bez względu na to, usługi wsparcia zdrowia psychicznego dla studentów stają się coraz bardziej powszechne.Ostatnie lata przyniosły wzrost zainteresowania uważnością, sposobem na skupienie uwagi w celu osiągnięcia dobrostanu psychicznego opartego na praktyce medytacji. Istnieją dowody, że trening uważności może poprawić objawy powszechnych problemów zdrowia psychicznego, takich jak lęk i depresja. Jednak niewiele jest wiarygodnych dowodów na skuteczność treningu uważności w zapobieganiu takim problemom u studentów.

“Biorąc pod uwagę rosnące zapotrzebowanie na usługi wsparcia zdrowia psychicznego studentów, chcieliśmy sprawdzić, czy uważność może pomóc uczniom w opracowaniu zapobiegawczych strategii radzenia sobie” – mówi Géraldine Dufour, szef działu doradztwa uniwersyteckiego w Cambridge. Dufour jest jedną z autorów badania, które miało na celu sprawdzenie skuteczności uważności – wyniki opublikowano dzisiaj w The Lancet Public Health.

Łącznie w badaniu wzięło udział 616 studentów, którzy zostali losowo podzieleni na dwie grupy. Obie grupy otrzymały dostęp do kompleksowego scentralizowanego wsparcia w ośrodku doradztwa uniwersyteckiego w Cambridge, oprócz wsparcia dostępnego na uniwersytecie i w jego koledżach oraz od służb zdrowia, w tym National Health Service.

Połowa (309 studentów) otrzymała również kurs uważności dla studentów. Składał się z ośmiu, tygodniowych, bezpośrednich sesji grupowych opartych na książce “Uważność: praktyczny przewodnik po poszukiwaniu spokoju w szalonym świecie”, dostosowanej do studentów uniwersyteckich. Uczniowie zachęcani byli również do praktykowania w domu, począwszy od ośmiominutowych medytacji i zwiększania do około 15-25 minut dziennie, a także innych praktyk uważności, takich jak uważne spacery i uważne jedzenie. Uczniom z drugiej połowy zaoferowano szkolenie uważności w następnym roku.

Naukowcy ocenili wpływ treningu uważności na stres (“stres psychiczny”) podczas głównego, rocznego okresu egzaminacyjnego w maju i czerwcu 2016 r., Najbardziej stresującego tygodnia dla większości studentów. Mierzyli to za pomocą CORE-OM, ogólnej oceny używanej w wielu usługach doradczych.Kurs uważności doprowadził do uzyskania niższych ocen zagrożenia po kursie i podczas egzaminu w porównaniu z uczniami, którzy otrzymali jedynie zwykłe wsparcie. Uczestnicy uważni byli o jedną trzecią mniej skłonni, niż pozostali uczestnicy do uzyskania wyników powyżej progu powszechnie uznawanego za zasługującego na wsparcie zdrowia psychicznego. Oceny zagrożenia dla grupy uważności w czasie egzaminu spadły poniżej poziomu podstawowego (mierzonego na początku badania, przed czasem egzaminu), podczas gdy uczniowie, którzy otrzymali standardowe wsparcie, byli coraz bardziej zestresowani w miarę postępu akademickiego.

Naukowcy przyjrzeli się również innym środkom, takim jak własne określenie samopoczucia. Naukowcy odkryli, że trening uważności poprawił samopoczucie w okresie egzaminu w porównaniu ze zwykłym wsparciem.

“Zgodnie z naszą najlepszą wiedzą, to jak dotąd najsolidniejsze badania oceniające trening uważności dla uczniów, który popiera wcześniejsze badania sugerujące, że można poprawić zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie w stresujących okresach” – mówi dr Julieta Galante z Wydziału Psychiatrii w Cambridge, która prowadziła badania.

“Uczniowie, którzy ćwiczyli uważność, osiągali niższe wyniki niż średnia, nawet podczas egzaminu, co sugeruje, że uważność pomaga budować odporność na stres.”

Profesor Peter Jones, również z Wydziału Psychiatrii, dodaje: “dowody wskazują na to, że trening uważności może pomóc ludziom radzić sobie z akumulacyjnym stresem. Chociaż korzyści te mogą być podobne do innych metod prewencyjnych, uważność może być użytecznym dodatkiem do interwencji już dostarczonych przez poradnie uniwersyteckie. Wydaje się być popularny, możliwy do zrealizowania, akceptowalny i pozbawiony piętna.”

Zespół zbadał także, czy uważność ma jakikolwiek wpływ na wyniki badań; jednak ich odkrycia okazały się niejednoznaczne.

Źródło: http://www.cam.ac.uk/research/news/mindfulness-training-reduces-stress-during-exam-time

Czym są nasze potrzeby?

Czy rozumiemy, czym są nasze potrzeby? Czy na pewno wiemy, czego nasz organizm i umysł potrzebuje?

Przyjrzyjmy się pewnemu przykładowi. Uświadamiamy sobie, że jest nam potrzebny jakiś przedmiot, który możemy kupić. Zabieramy się więc za zakupy. Przeglądamy katalogi, modele, kolory, rozmiary. W końcu znajdujemy interesujący nas produkt. Mamy to! Klikamy “Do koszyka” i płacimy. W tym momencie pojawia się satysfakcja i zadowolenie. nasz umysł reaguje zadowoleniem, Jeżeli zakupowi towarzyszą emocje mózg wydzieli adrenalinę. Odczuwamy ten bodzie jak nagrodę. Sprawa wygląda na “załatwioną”, ale czy na pewno? Nasz mózg komunikuje nam, że zaspokoiliśmy potrzebę. Ale gdzie jest ten przedmiot naszego działania? Przecież kupiliśmy online, przesyłka dotrze do nas dopiero za jakiś czas.Dlaczego tak się dzieje?

Nasz umysł nie pożąda tego nowego przedmiotu. Nasz umysł odczuwa dyskomfort z powodu braku!

Naszemu umysłowi do szczęścia nie potrzeba wiele. Potrzeby te zdefiniował Abraham Maslowa tworząc “Hierarchię potrzeb“. Określił i zdefiniował hierarchię potrzeb i zaczynając od najbardziej podstawowych zauważył, że każde kolejne mogą być zaspokojone dopiero po zaspokojeniu tych wcześniejszych. Określił je i przedstawił w formie piramidy, zaczynając od podstawy, czyli potrzeb największych i najbardziej podstawowych, aż po te najwyższe:

– potrzeby fizjologiczne
– potrzeby bezpieczeństwa
– potrzeby przynależności i miłości
– potrzeby szacunku i uznania
– potrzeby samorealizacji

Dół piramidy to potrzeby zaspokajające naszą egzystencję, niezbędne dla przeżycia. Do potrzeb fizjologicznych zaliczamy potrzeby takie jak pożywienie, woda, powietrze, sen, odpoczynek. Powyżej znajdują się potrzeby zapewniające nam bezpieczeństwo, np. opieka i oparcie, bezpieczeństwo, zdrowie, nietykalność cielesna i fizyczna. Po zaspokojeniu tych potrzeb pojawiają się potrzeby związane z naszym relacjami z innymi. Pragniemy zaspokoić potrzebę przynależności do rodziny, do związku czy też rozmaitych grup społecznych. Czubek piramidy to potrzeby szacunku, uznania, poczucia własnej wartości, a następnie samorealizacji, np. potrzeby estetyczne, wyznaczanie i realizacja celów, podnoszenie umiejętności i kwalifikacji.

Zwróćmy uwagę, jak wraz z przesuwaniem się w górę piramidy proces powstawania potrzeby w coraz większym stopniu ewoluuje w proces zaspokajania braku. Analogicznie nasze potrzeby ulegają zmianie z potrzeb pochodzących z naszego wnętrza w potrzeby, którym ulegamy pod wpływem świata zewnętrznego. W konsekwencji stopień realizacji potrzeby w mniejszym stopniu zależy od naszej oceny. Poddajemy się osądom innych. Nasze potrzeby kreowane są przez otoczenie.

Do nas należy interpretacja, na podstawie której tworzymy własną mapę potrzeb i podejmujemy działania zmierzające do ich zaspokojenia. Problemem związanym z interpretacją jest prawdopodobieństwo wystąpienia rozdźwięku pomiędzy naszą oceną, a rzeczywistymi oczekiwaniami otoczenia. W takim przypadku podjęte działania nie odniosą zamierzonego skutku i potrzeby nie ulegną zaspokojeniu. W efekcie ciągle będzie występował stan niezaspokojenia i w konsekwencji konieczność dalszego działania. Jeśli nie uświadomimy sobie prawdziwego źródła niepokoju nasze potrzeby nigdy nie zostaną zaspokojone i prawidłowo zaadresowane. Aby osiągnąć stan szczęśliwości, zadowolenia, rozumianego jako pełne zaspokojenie, nauczmy się prawidłowo interpretować pojawiające się potrzeby i pragnienia oraz prawdziwe przyczyny ich zaistnienia. Wraz ze zrozumieniem, pojawi się akceptacja i rezygnacja z ich realizacji.

Pozwólcie, że zakończę cytatem Kurta Vonneguta:

Boże, daj mi pogodę ducha, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę, odwagę, abym zmieniał to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafił odróżnić jedno od drugiego.

Zaburzenia psychiczne najczęstszą przyczyną zwolnień lekarskich

Jak wynika z danych ZUS, w pierwszej połowie 2016 roku Polacy wzięli aż 9,5 mln zwolnień lekarskich z powodu zaburzeń psychicznych. Przedstawia to bardzo nieciekawy obraz stanu zdrowia naszego społeczeństwa. Wynika z niego, że częściej jesteśmy niezdolni do pracy z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym niż fizycznym. Większość zwolnień lekarskich z powodu chorób dotyczy niegroźnych przeziębień, angin i zapaleń. Z nimi nasze organizmy same radzą sobie bardzo dobrze, s dodatkowo wspomagamy je w walce z infekcją odpoczynkiem w domu i farmakologią. Z reguły takie zwolnienia trwają około tygodnia.

W przypadku problemów psychicznych proces powrotu do zdrowia jest z reguły dłuższy i bardziej skomplikowany. A ilu z nas wraca do pracy, bo musi, bo kończy się okres zwolnienia, choć wcale nie czuje poprawy, albo jest ona niewystarczająca?

Gazeta Prawna opublikowała artykuł szerzej omawiający tę sytuację:

“Jak zauważa dr Małgorzata Sobotka z Uczelni Łazarskiego, autorka badań na temat depresji, Polacy pracują bardzo dużo, a tylko mała grupa firm realnie dba o zdrowie swoich kadr, np. poprzez abonamenty medyczne lub pakiety sportowe.

Brakuje działań profilaktycznych i promujących zdrowe nawyki. Narodowy Program Zdrowia Psychicznego, który miał poprawić standardy opieki w tym zakresie, jak wynika z ostatniego raportu NIK, skończył się fiaskiem. Resort zdrowia nie zrealizował 29 z 32 wskazanych w nim zadań. Nie stworzył psychiatrycznej opieki środowiskowej ani centrów zdrowia psychicznego, które otaczałyby kompleksową opieką osoby z zaburzeniami.”

Pełna treść artykułu: http://serwisy.gazetaprawna.pl/praca-i-kariera/artykuly/1015892,zwolnienie-od-psychiatry-potrzebne-od-zaraz.html

Ewa Woydyłło: Jesteśmy narodem ćpunów. Koncerny wmawiają nam choroby i faszerują chemią.

Przemysł farmaceutyczny bardzo chętnie usidla ludzi, wciskając im tabletki na depresję. Faszerują nas chemią, wmawiają, że jesteśmy chorzy – mówi doktor Ewa Woydyłło, psycholog.
Jesień w pełni, zima za pasem, a nam coraz trudniej opuścić ciepłe łóżko i ruszyć w drogę do pracy czy do szkoły. Czy to rzeczywiście kwestia pogody, czy raczej naszego lenistwa?
Na pewno nie jest to kwestia lenistwa. Ludzie bardzo reagują na kolory, na światło, pogodę i ciśnienie. Jest wiele osób, które silnie odczuwają działanie tych zewnętrznych bodźców. Wiedząc o tym, że w naszym klimacie mamy co najmniej cztery miesiące krótkiego dnia, długich wieczorów, późnego ranka, niskiego ciśnienia i wysokich opadów, powinniśmy być na to przygotowani. Przecież wiemy, że w naszej sferze klimatycznej pogoda od tysięcy lat wyglądała w taki sposób. Że październik, listopad, grudzień, styczeń i luty to są miesiące zimne, mroczne, kiedy niebo jest zachmurzone. W tym okresie osoby, które reagują na zmiany pogody obniżonym nastrojem, powinny zwiększyć ilość przebywania na świeżym powietrzu oraz ilość ruchu fizycznego. Niekoniecznie gdzieś w Alpach czy nad ciepłymi wodami, tylko zamiast podróży do pracy autobusem powinny wybrać rower. Należy jak najwięcej przebywać na zewnątrz w czasie, kiedy słońce znajduje się najwyżej na niebie, czyli mniej więcej między 10.00 a 14.00. Mając taką świadomość, można doskonale zapobiegać zapaściom nastroju. Jeśli ktoś o tym wie, a tego nie robi, to mamy do czynienia ze zwykłym lenistwem. Poza tym uważam, że bardzo wiele zmienia autosugestia. Jeśli ludzie sobie wmówią, że jesienne miesiące powodują depresję, to już samo mówienie bardzo często sprawia, że zupełnie podświadomie pracujemy na obniżony nastrój. Nie spotykamy się ze znajomymi, nie wychodzimy potańczyć, nie wychodzimy pobiegać. Po prostu zasiadamy na kanapie, faszerujemy się tłustą baraniną czy kotletami schabowymi. To wszystko jest tak ciężkie, że człowiek się robi ociężały, więc nic dziwnego, że suma takiego trybu życia często przekłada się na pogorszony nastrój.
Czyli wiele zależy od naszego nastawienia do rzeczywistości i od charakteru?
Nie od charakteru, ale od wiedzy. Oczywiście są pewne nawyki, ale mając świadomość, jak wiele możemy zdziałać sami, zamiast jechać windą, powinniśmy wchodzić po schodach. Czy to tak wielki wysiłek? Czy potrzeba do tego jakiegoś szczególnego charakteru? Po prostu wiem, że muszę się ruszać i że im więcej się poruszam, tym bardziej pobudzam się energetycznie, tym jest mi cieplej, czuję się bardziej dotleniona, więc wystarczy jedynie troszkę wprawy. Nie potrzeba do tego pieniędzy, żadnego spa ani wyjazdów do ciepłych krajów. W Polsce taki klimat był przecież od zawsze. Znajdujemy się na tej samej kuli ziemskiej, na której mieszkali nasi prapradziadowie. I oni na żadne depresje nie cierpieli. Mieli różne prace do wykonania, a jak było troszkę mniej roboty, to siadali, śpiewali, bawili się z dziećmi, wychodzili na pole i patrzyli na wschody słońca. Tutaj nie ma żadnych tajemnic.
Na rynku pojawia się coraz szersza oferta leków antydepresyjnych…
Przemysł farmaceutyczny bardzo chętnie usidla ludzi, wciskając im jakieś tabletki na depresję. Faszerują nas chemią, wmawiają nam, że jesteśmy chorzy albo że cierpimy bez powodu. I to niestety jest groźne. Jeśli ktoś dał się tym omamić, to niestety przegrał życie.
Czyli ten wysoki odsetek chorych na depresję to sprawka mediów i reklam?
To bujda na resorach. Na depresję zawsze chorowało i choruje 3, maksymalnie 5 proc. społeczeństwa. Depresja to choroba mózgu. Mózg chorych na depresję osób nie produkuje endorfin. Kropka. To trochę tak, jak z autyzmem. Czy co drugie dziecko jest autystyczne? Nie! Podobnie co drugi człowiek nie jest chory na depresję. Ale teraz lekarze, głównie psychiatrzy, napędzają przemysł farmaceutyczny. Na przykład jeśli w rodzinie ktoś umrze, mówi się bliskim zmarłego, żeby poszli do psychiatry po tabletkę. Jeśli dziecko się słabo uczy i rodzice się martwią, zaleca się im wizytę u psychiatry i wykupienie recepty na leki. Słowem “depresja” współcześnie nazywa się to, co człowiek przeżywa. Żałoba w naszym języku zaczyna być tożsama z depresją. Podobnie jest z bezrobociem. A ludzie na to pozwalają. Zwłaszcza Polacy. Przecież jesteśmy jedynym krajem w Europie, który ma reklamy leków. Czy pani o tym wie? Jesteśmy narodem ćpunów.
Naprawdę?
Tak. To, co dzieje się u nas, to po prostu plaga. To nie wynika z tego, że ludzie są słabi albo chorzy, a ze straszliwej bezmyślności naszych ustawodawców. Pozwolenie na wyświetlanie reklam leków było zbrodnią!
Już ustaliłyśmy, że zbyt często zaleca się nam wizytę u psychologa lub u psychiatry. A kiedy tak naprawdę powinniśmy zasięgnąć porady specjalisty?
Najwyższy czas na wizytę u psychiatry jest wtedy, gdy człowiek nie może już normalnie funkcjonować. Jeżeli przez dwa tygodnie cierpi na anhedonię, czyli nic go nie cieszy, nie czuje smaku, nie odczuwa przyjemności, jest przygnębiony, to wtedy trzeba pójść do lekarza pierwszego kontaktu lub do psychiatry. Nie miejmy jednak wielkich nadziei, że trafimy do kompetentnego lekarza, który zapyta, co się dzieje w naszym życiu. Bo jeśli nie zapyta, tylko od razu zapisze środki przeciwdepresyjne, to produktem tej wizyty będzie kolejny uzależniony. W dzisiejszych czasach psychiatrzy prawie w ogóle nie zajmują się rozmową czy psychoterapią. Oczywiście trzeba prosić o pomoc, niestety nie mam wielkiego zaufania do tej pomocy, ponieważ lekarze mają pięć minut na każdego pacjenta. Więc wypisują cokolwiek i mówią: “Do widzenia, następny!”. To jest zamknięte koło.
Jak odróżnić zwykłe przygnębienie od depresji?
Przede wszystkim powinniśmy zastanowić się, co może być przyczyną obniżenia nastroju. Czy mamy jakieś zmartwienia i smutki i spróbować z kimś o tym porozmawiać. Zazwyczaj mamy w swoim otoczeniu kogoś bliskiego – przyjaciółkę, mamę czy sąsiadkę. Niektórzy ludzie myślą, że to trzeba od razu do samego Zygmunta Freuda. Wystarczy po prostu drugi człowiek. Kiedy powiem komuś, że od kilku tygodni chodzę przygnębiona, i ktoś zapyta mnie, co się stało, mogę mu na przykład opowiedzieć o tym, że mój mąż się do mnie nie odzywa. Najpierw należy sprawdzić, czy tego problemu nie da się samemu rozwiązać. Bo jeżeli on nie ma żadnej przyczyny – na przykład wygrała pani milion w totolotka, ma pani cudowne dzieci i wspaniałego męża, a mimo to przez dwa tygodnie nie może pani wstać z łóżka, to wtedy to będzie depresja. Ale jeśli jest jakiś powód, to najlepiej go natychmiast rozszyfrować i rozwiązać. Na przykład żałoba. Żałoba trwa rok! Trzeba sobie uczciwie powiedzieć: “Przez rok będę płakać, bo umarła moja mama”. Każda religia daje nam rok na pogodzenie się z utratą bliskiej osoby. Tak było zawsze, to nie zostało wymyślone pół roku temu. Ale ludzie nie chcą odczuwać smutku, nie godzą się na to. Trzeba żyć z depresją, ale nie w depresji. W ciągu całego życia człowiek setki razy ma gorsze dni, ale to nie znaczy, że wszyscy jesteśmy chorzy na depresję, ludzie! Jeśli ktoś chce, ze wszystkiego można zrobić sobie biznes – producenci leków zarabiają właśnie na urojonej depresji.
A my dajemy się na to nabrać…
5/6 tych tabletek to kostka fiksata. Wcale nie działają. To zawracanie głowy! Niedawno miałam nieżyt gardła i poszłam do laryngologa. Pani doktor wypisała mi 7 czy 8 środków. Stoję w aptece przy ladzie i proszę o jeden lek, inny i jeszcze następny. Pytam farmaceutkę, czy może mi powiedzieć, czy te wszystkie specyfiki pomogą mi na gardło. “Wie pani, nie zaszkodzi”. Nawet sami farmaceuci pytają, po co aż osiem, przecież wystarczy jedna tabletka czy spray do gardła. Ale lekarz wypisuje, bo on z tego coś ma. Miałyśmy rozmawiać o depresji, a ja tu robię propagandę antyfarmaceutyczną. Ale to wszystko się łączy.
Czyli nie powinniśmy obarczać jesieni winą za depresję?
Zła pogoda powoduje przygnębienie, ale łatwo można sobie z nim poradzić. Zresztą nie każdy je odczuwa. Na przykład małe dzieci w ogóle nie odczuwają zmian pogody. Wystarczy popatrzeć na malutkie dzieci. Ja mam w rodzinie czterolatka – budzi się rano i jest wesolutki bez względu na to, czy mamy lipiec, czy listopad. Ale jeśli jego mama zacznie wzdychać i stękać, a babcia będzie jęczeć: “O Boże, nie mogę, znowu ciemno”, to dziecko też się tego nauczy. Niech pani kiedyś pójdzie do przedszkola na dwie godziny i popatrzy, z jaką radością bawią się dzieci. To nie jest tak, że klimat wpływa na złe funkcjonowanie organizmu. To, co ludzie zaczynają wymyślać, może wpłynąć na zdrowie zdecydowanie bardziej, bo potrafimy sobie wmówić dosłownie wszystko. Być może niektórzy są takimi meteopatami, ale to nieliczne wyjątki. Jak jest ponuro, to trzeba mieć fajne towarzystwo. Trzeba częściej spotykać się ze znajomymi, wychodzić, iść potańczyć, pobawić się, pograć w piłkę czy w tenisa. Właśnie dlatego, że mamy predyspozycje do lenistwa. A na swoje lenistwo sami musimy opracować remedium.

DEPRESJA WIEDŹMINA

Depresja wiedźmina

Michał Kiciński już jako dwudziestoparolatek założył firmę komputerową, która tworzyła gry. W niej powstał wiedźmin, który przyniósł jemu i firmie wielki sukces. Za sukcesem przyszły jednak wielkie obciążenia (zawodowe, emocjonalne).

Po trzydziestce zacząłem mieć chroniczne dolegliwości – nieustanne problemy z gardłem, zatokami, włosy wychodziły mi garściami. Cały wszechświat mi mówił: bierzesz na siebie za dużo – mówi Michał Kiciński.

O tym, jak sobie z tym poradził, jak powrócił do zdrowia fizycznego i psychicznego możecie przeczytać w jego wywiadzie udzielonym dla tygodnika Newsweek. Link do pełnego artykułu: http://literia.pl/czasopisma/newsweek-psychologia-1-16.

Dziś, bogatszy o doświadczenia mówi tak: Gdybym wcześniej miał tę wiedzę o sobie, nie zapłaciłbym takiej ceny. Zainwestowałbym w rozwój osobisty, żeby przejść przez ten sukces w równowadze. Z biznesowych uczelni wypuszcza się ludzi, którzy w przyszłości nie udźwigną sukcesu, bo mają iluzoryczną listę priorytetów. Sukces zawodowy jest ważny, ale nie ważniejszy od rodziny czy poczucia harmonii. To musi być zrównoważone. Kompetencje miękkie są niedoszacowane, bo kultura Zachodu bazuje na materializmie. Nie dostrzega innych warstw rzeczywistości, nie rozwija ludzi duchowo. To wieczne porównywanie się, aspirowanie, doganianie… To krótkowzroczne, bo nic z tego nie zabierzemy do grobu.